sobota, 20 maja 2017

Rozdział 16



*dla lepszego efektu proponuję w momencie, gdy zobaczycie "*" kliknąć w link lub w filmik, który dam na Wattpad'ie"

"Gdy zrozumiała, co się właśnie wydarzyło szybkim krokiem ze spuszczoną głową ruszyła w stronę wyjścia. Było ciepłe, wczesnokwietniowe popołudnie zbliżające się coraz bliżej ku wieczorowi. Potrzebowała teraz posiedzieć sama i zrozumieć wszystko co się wydarzyło."
Po koncercie Klaudia i Bianka wracały do domu w milczeniu. Brunetka czuła jak przyjaciółka jest zła oraz jednocześnie zakłopotaną całą sytuacją z koncertu. W sumie to nie dziwiła jej się, tym bardziej, że wpierała przyjaciółce, że go kompletnie nie zna i nigdy nie miała z nim do czynienia. Gdy przeszły przez próg mieszkania, na powitanie dostały pytanie od Martyny niosącej właśnie talerz z tostami.
-I jak tam po koncercie? Dżeremi był czarujący? - zapytała radośnie, ale w odpowiedzi dostała tylko wściekłe spojrzenie czarnowłosej i smutną minę Bianki.
-Idę do siebie. - stwierdziła brunetka i bez słowa wyminęła przyjaciółki. Odrzuciła telefon na bok i położyła się na łóżku. Za zamkniętymi drzwiami było słychać jakieś rozmowy, trochę krzyków, a potem się uspokoiło. Brunetka jednak wolała nie wychodzić z pomieszczenia. Nie miała w ogóle nastroju do tłumaczenia dziewczynom o co chodzi. Okłamała je i do samego końca to ukrywała. W końcu zrezygnowana swoim zachowaniem, zasnęła.
                        ******
Następnego dnia Bianka obudziła się ze świadomością, że zaraz jak wyjdzie dostanie mnóstwo pytań albo oskarżeń. Dzisiaj była niedziela, więc nie musiała się nigdzie spieszyć. Około 10 stwierdziła, że może lepiej jednak wstać i stawić czoła dzisiejszym wyzwaniom. Gdy ruszyła w stronę salonu cała trójka przyjaciółka siedziała przy stole i jadła śniadanie. Dziewczyna równie zaspana zdezorientowana co zaspana spoglądała na nie z lekko niepokojącym spojrzeniem.
-No dzień dobry, siadaj, mamy też dla Ciebie śniadanie. - powitała ją rudowłosa, a reszta przyjaźnie się uśmiechnęła, nawet Klaudia, po której spodziewała się zupełnie innej reakcji. Gdy zrozumiała sytuację, zajęła swoje miejsce, a dosłownie chwilę później Martyna przyniosła jej kanapki, na których był serek biały, pomidor i ogórek zielony.
-A może by tak dzisiaj na obiad wyjść gdzieś na miasto? - zapytała Iza.
-Jasne, czemu nie? - stwierdziły z zadowoleniem przyjaciółki.
-Czyli nie jesteście na mnie złe za wczoraj? - zapytała brunetka.
-Nie no co Ty! To w sumie było dosyć kochane. - poprawiła jej nastrój Iza, a dziewczyny jej przytaknęły.
                        ******
-Jeremi, gdzie idziesz? - zapytała Agata podnosząc wzrok zza telefonu. Artur praktycznie zaraz po koncercie pojechał do Sylwii, więc zostali we dwójkę.
-Aaa…przejść się i pooglądać rożne rzeczy.
-I w ogóle nie idziesz szukać Bianki, prawda? - czasem chłopaka zadziwiało jak blondynka znała różne zachowania jego i nie tylko, ale postanowił dalej stać przy swoim.
-No dokładnie! Po co miałbym jej szukać? Jest szansa jeden na milion, że ją znajdę.
-Okay, to idź. Jestem pod telefonem. - odparła lekko znużona i z powrotem jej wzrok skierował się na ekran komórki, tymczasem Jeremi pewny swoich zamiarów wyszedł z pokoju hotelowego i ruszył w kierunku windy.
                           ******
Przyjaciółki właśnie szły po obiedzie w kierunku Starego Miasta. Postanowiły trochę rozładować emocje. Gdy znajdowały się bliżej rynku, usłyszały dźwięki fortepianu.
-Ktoś męczy fortepian. - parsknęła Martyna.
-Nie jest tak źle. - wtrąciła się Iza. - Chodźcie posłuchać. - i faktycznie, gdy tylko wyszły z jednej z bocznych alejek, stanęły ma wprost instrumentu. Wokół było pełno ludzi, choć z drugiej strony nie ma się co dziwić, w końcu jakaś atrakcja. Pianista grał tango *"Por Una Cabeza", które brunetka zaraz rozpoznała. Gdy tylko muzyk zakończył ostatnią część tanga, po rynku rozległy się oklaski, a gdy tylko pianista wstał, Bianka zamarła. Poczuła jak serce jej wali, a po plecach przechodzi ją dreszcz. Jakieś 10 metrów od niej stał Jeremi. Jak zwykle wysoki, uśmiechnięty, w białej koszulce i z kilkoma tatuażami - wspomnienia po mafii. Nie musiała długo czekać na reakcję dziewczyn.
-O matko! To Jeremi! Chodźcie! Proszę! - błagała Klaudia ciągnąc Martynę za rękę.
-Ja tu zostanę. - odpowiedziała słabo Bianka. Nie chciała teraz, po czterech latach spokojnego i szczęśliwego życia spotkać się z głównym sprawcom. Nie była gotowa. Tym bardziej, że ten sprawca był jednocześnie osobą, za którą najbardziej tęskniła i do której chciała wrócić. Tak samo było teraz. Z jednej strony najchętniej wbiegła w ten tłum i tylko wyczekiwała chwili, gdy będzie się mogła przytulić, z drugiej jednak wolałaby aktualnie zapaść się pod ziemię.
-Bianka, wszystko okay? Chodź. - Iza wyciągnęła do niej dłoń, lecz dziewczyna miała mętlik w głowie. Czy iść tam czy nie. Chce go zobaczyć, ale woli go nie czuć. Wie, że jeśli Jeremi ją zobaczy, nic nie będzie takie samo. To spojrzenie, jeden gest i koniec. Starannie układa przez cztery lata rzeźba z miliona kawałków, rozsypie się na nowo. Bianka jednak chwyciła przyjaciółkę za rękę i razem poszły za dziewczynami w kierunku instrumentu. Tłum wokół piosenkarza lekko zmalał, przez co Klaudia mogła śmiało zagadać do dwudziestolatka.
-Cześć Jeremi! - zaczęła lekko nerwowo.
-Cześć kochana, jak tam? - zapytał pokazując swój zniewalający uśmiech.
-A dobrze, wczoraj byłam na Twoim koncercie z Bianką i było wspaniale. - w jednej chwili brunetka poczuła jak przyjaciółka obejmuje ją za ramiona, w taki sposób, że nie może uciec i przysuwa na wprost chłopaka. Ich wzrok się spotyka i Bianka wręcz mogła usłyszeć te pęknięcie i trzask budowli, którą miała w sobie. Nastolatek też momentalnie się zmienił. Z promiennego uśmiechu, jego twarz zrobiła się skupiona i tajemnicza.
-Bianka…po tylu latach. - powiedział zupełnie inaczej niż wcześniej. Jego głos był głębszy i bardziej pociągający, ale też pełen troski. Robił dosyć spore przerwy między słowami. Pogładził też jej policzek. Ten gest skruszył już całkowicie ścianę między nimi. Dziewczyna nawet nie wiedziała, kiedy z jej oczu zaczęły wypływać łzy. Już nie obchodziły ją ani przyjaciółki stojące obok, ani też żadna inna osoba. Była tylko ona i on.
-Nie płacz, bo wtedy moje serce płaczę. - przyznał Jeremi i otarł kciukiem drobne łezki z policzka dziewczyny.
-Tęskniłam za Tobą. - przyznała w końcu, po części przed sobą, ale też przed nim.
-Ja za Tobą też. - odpowiedział, po czym zamknął jej lekko nabrzmiałe od płaczu usta, którym przyglądał się jakąś chwilę, w pocałunku. Dziewczyna sama nie wiedziała, czy tego chciała, czy była na tyle znużona już ucieczką, że postanowiła zdać się na los. Wraz z pocałunkiem, jej umysł się oczyścił, ze wszystkiego, miała w głowie pustkę. Chciała żyć tym co jest. Teraz i tu. A teraz i tu całowała się z najlepszym chłopakiem, którego cały czas kocha.
-------
Kochani! Nie będę się rozpisywać, ochłońcie po emocjach i napiszcie komentarz, czy Wam się podoba.
Kocham Was
Livia

3 komentarze: