sobota, 4 marca 2017

Rozdział 5

"-A tak w ogóle to jestem Agata. - wyciągnęła rękę. Chłopak uścisnął dłoń i odpowiedział.
-Jeremi. - po czym już każde poszło w swoją stronę.
-Możemy już iść? - zapytał Artur udając wraz z Polą i Natalią, że nie widzieli tej sytuacji.
-Tak, chodźmy już. - odparł szybko Jeremi."
Następnego dnia już od rana Jeremi chodził niespokojny. Nie wiedział, czego może się spodziewać po Agacie. Z jednej strony wydawała się być inteligentną i rozsądną dziewczyną, ale bycie członkiem mafii nauczyło go jednego - takim właśnie ludziom można najmniej ufać. Wczorajsza decyzja o ponownym spotkaniu była zbyt pochopna, ale działał pod presją czasu. Po ćwiczeniach na altówce, postanowił się przejść. Zapiął Lilo na smycz, ubrał skórzaną kurtkę i wyszedł. Chciał pomyśleć nad wszystkim w samotności i najzwyczajniej odetchnąć. Gdy skręcał właśnie w jedną z alejek w parku, zadzwonił mu telefon. To Remo.
-Halo? - rozpoczął rozmowę piosenkarz.
-Jeremi, mam news'a. Ruszamy z drugą częścią trasy. Jesteś w stanie już grać koncerty? - ostatnie pytanie zostało zadane z wyjątkową troską. Widać było, że menager martwił się za równo o swoich starszych, jak i młodszych podopiecznych.
-Tak, myślę, że dam radę. - stwierdził lekko wzdychając. Koncerty to dla niego magiczny czas i zawsze go to podnosi na duchu, ale najdłużej goi się niewidoczne dla oczu.
-Super, w takim razie resztę informacji wyślę Ci na mail'a i nawet nie wiesz, jaki jestem z Ciebie dumny, że dajesz radę. Zobaczysz, jeszcze wszystko się ułoży. Trzymaj się. - Jeremi po zakończonej konwersacji schował telefon. Właśnie w takich momentach cieszył się, że WiFi nie jest dostępne we wszystkich miejscach i może czasem być odłączony od sieci i internetu. Nie słyszeć nieprzerwanego dźwięku powiadomień z portali i po prostu być offline. Kochał, to co robił, ale jego artystyczny rozwój potoczył się tak szybko w ciągu tych trzech lat, że teraz w sumie mógłby nic innego nie robić tylko odpisywać na wiadomości, a i tak pewnie pare jeszcze by zostało. Przez takie zamyślenie, chłopak doszedł do dwupiętrowego domu. Domu, w którym mieszkał z Bianką podczas jej pobytu w Warszawie. Od czasu wyjazdu dziewczyny, budynek nie był otwierany. Na swojego pecha, a może szczęście, Jeremi przy kluczach od mieszkania, które zawsze miał przy sobie, miał dołączone też klucze od tego domu. Powoli, jakby do najstraszniejszego potwora, podszedł do drzwi wejściowych i ostrożnie otworzył zamek. Lilo zwinnie wyprzedził właściciela i wszedł do środka jako pierwszy. Jeremi natomiast powoli i ostrożnie, jakby każdy krok to było przypominanie sobie po kolei wszystkich wspomnień jego i Bianki. Drobnej, pięknej i skromnej, a jednocześnie nie poddającej się problemom dziewczyny. Kompan piosenkarza obwąchiwał każdy kąt i kiedy Jeremi poszedł na górę do sypialni, ten poszedł za nim. Dwudziestolatek usiadł na krawędzi łóżka i przyglądał się z obojętnością psu. Jego myśli doprowadzały go do jeszcze większego smutku i dołka psychicznego, tęsknił za Bianką i wiedział, że jest mała szansa, że jeszcze kiedykolwiek ją spotka.
Z zamyśleń wyrwało go drapanie psa w dół szafy.
-Lilo! Nie wolno! - powiedział stanowczo, ale to nie pomogło, czworonóg dalej drapał.
-Lilo! - Jeremi wstał z materaca i podszedł do psa. W miejscu, w którym drapał pies znajdował się srebrny łańcuszek, Lilo musiał go wywąchać, kiedy ten leżał pod szafą. Jeremi dobrze znał tę biżuterię. Dał ten łańcuszek Biance, zaraz po tym, gdy dowiedział się o dzieciństwie dziewczyny. Na łańcuszku znajdowała się mała, srebrna jaskółka, symbol wolności, z niebieskim kryształkiem na brzuszku. Brunet przyglądał się chwilę znalezisku. Widocznie, gdy Bianka się pakowała, łańcuszek musiał jej wypaść i tym sposobem go zostawiła. Zamknął dłoń w szczelnym uścisku razem z łańcuszkiem, po czym szybko wrzucił go do kieszeni.
                            *****
Jeremi po powrocie ze spaceru zostawił tylko psa i ruszył pod Rotundę. Na dworze było już ciemno i głównie po mieście poruszały się samochody na ulicach oraz pojedynczy ludzie. Pomijając Rotundę, pod którą właśnie zbierało się coraz więcej nastolatków i młodych dorosłych, a w samym centrum tego zamieszania była Agata i jej znajomi zajmujący się przygotowaniami do wyścigu. Zaraz gdy tylko podszedł do niewidzialnej linii odgradzającej publikę od startujących w wyścigu, Agata go zauważyła i z oczywistą pewnością siebie wyciągnęła Jeremiego tuż przed dwa samochody.
-Przyszłeś. - powiedziała pewnie i zmysłowo. Była ubrania zupełnie inaczej, niż, gdy się poznali. Miała poszarpane jeansy, niedbale zawiązane, czarne Timberland'y, obcisły crop top i dużo za dużą bluzę, a rozczochrana burza blond loków tylko dodawała jej piękna.
-A czemu miałbym nie przyjść? - zapytał równie pewnie i szarmancko. Postanowił przynajmniej przy nowych kontaktach zachowywać się inaczej niż się czuł. Podczas drogi w to miejsce, zrozumiał, że Bianka nie wróci do Warszawy i nie rzuci mu się na szyję, a on nie powinien czekać na nią dłużej. Gdy stali tak wpatrując się w siebie zmysłowo do blondynki podszedł mocno przypakowany chłopak.
-Aga, Kuby nie będzie, policja go dzisiaj zgarnęła. - powiedział poważnie.
-A mówiłam, żeby dzisiaj nic nie brał, bo jest wyścig. I co teraz? Nie możemy tego odwołać, widzisz ile tu jest ludzi?
-To niech może młodzik się wykaże? - rzucił spojrzenie na Jeremiego, który kompletnie nie widział o kogo chodzi.
-On? - spojrzała z pogardą na piosenkarza. - Nie bądź śmieszny. Nawet nie ma prawa jazdy.
-Mam prawo jazdy. - odpowiedział, jak gdyby nigdy nic. To akurat była prawda, zaraz po ukończeniu 18 lat poszedł na naukę jazdy i zdał egzamin.
-Widzisz? Aga nie znajdziesz nikogo, żaden z chłopaków ode mnie nie może, musimy pilnować porządku.
-No okay. - zgodziła się lekko zamyślona Agata. Chłopak odszedł, a Jeremi i blondynka znowu zostali sami.
-Dasz radę wziąć udział w wyścigu? Pomogę Ci. - zapewniała.
-Myślę, że poradzę sobie sam. To tylko wyścig. - brunet nie rozumiał, czym tak Agata się denerwowała.
-No właśnie nie, posłuchaj...
-Zajmijcie swoje miejsca! Za 15 sekund zaczynamy wyścig wszech czasów! - ktoś krzyknął przez megafon.
-W tym wyścigu nie chodzi tylko o szybkość. Jedzie dwójka ludzi, kierowca i towarzysz. Haczyk jest w tym, że kierowca ma związane oczy, a towarzysz wytacza mu drogę. Jeden zły ruch i nie żyją dwie osoby. - brunet pierwotnie myślał, że się przesłyszał. Miał kierować samochód z zawiązanymi oczami? To nie normalne, a jednak.
-Agata, nie dam rady, nie mogę brać na siebie takiej odpowiedzialności.
-Pomogę Ci, musimy dać radę.
-Zajmijcie miejsca! - usłyszeli głos z megafonu. Agata i Jeremi wsiedli do samochodu. Zaraz po zajęciu miejsc, podeszła do auta od strony Jeremiego skąpo ubrana brunetka, żeby zawiązać chustę na oczach piosenkarza.
-Jest okay? - zapytała blondynka.
-Nie. - odpowiedział szczerze.
-5...
-Włącz silnik. - powiedziała spokojnie towarzyszka. Brunet to zrobił.
-4...
-Dasz radę.
-3...
-Jak nie to Cię zabiję. - dodała po chwili.
-2...
-Spokojnie.
-1! Ruszyli! - faktycznie. Jeremi na sygnał ruszył, choć czuł pot na każdym centymetrze ciała.
-Lewo! Prawo! Przyśpiesz! - co
chwilę krzyczała Agata, a dwudziestolatkowi pozostawało tylko jej słuchać, jeśli chciał przeżyć.
-Lewo! Skręć w lewo! Ostrożnie! A teraz przyspiesz! - nastolatek poczuł jak coś obija się o zderzak z tyłu, ale postanowił to zignorować i dalej słuchać.
-Jeremi, błagam, ostatni kilometr, ale bardzo zatłoczona droga, powiedz, że dasz radę.
-Dam. - obiecał. Tylko obawa o życie blondynki nie pozwalała mu puścić kierownicy.
-Podwójny skręt w prawo i szybkie wyminięcie w lewo. Ostatnia prosta! Jedziesz! - nagle zza rogu wyjechał samochód osobowy. Agata po raz pierwszy odkąd Jeremi ją spotkał wydała pisk przerażenia. W takich momentach Jeremi dziękował rodzicom za szkołę muzyczną. Usłyszał, że auto jedzie z prawej strony, więc szybko i zręcznie, maksymalnie zjechał na lewo, a potem już w miarę spokojnie dojechał do mety.
-Ja żyję? - zapytała Agata po odsłonięciu twarzy, na której wcześniej trzymała dłonie. Kolory na jej twarzy były wymieszane, trochę bieli, zieleni i fioletu.
-No nie wiem, a w niebie są takie przystojne anioły? - zarzucił Jeremi.
-Głupku. - szturchnęła go przyjaźnie w ramię. Po opanowaniu sytuacji wyszli z samochodu, który praktycznie od razu został odholowany.
-Jednak nie jesteś taką trzęsidupą za jaką Cię miałam. - zaśmiała się blondynka. Mieli się już rozejść i pójść każde w swoją stronę, ale gdy chłopak oddalał się od Rotundy, poczuł na swoim ramieniu delikatną dłoń. Odwrócił się i od razu został zaskoczony pocałunkiem od blondynki. Długim i namiętnym. Z jednej strony ich języki walczyły o dominację, a z drugiej ten pocałunek był tak delikatny, jak wiosenny wiatr w ciepły dzień.
-Dzięki. - po pocałunku Agata schowała rumieniec pod burzą loków. Jeremi szybko jednak zgarnął kosmyki blond włosów i w odpowiedzi ponowienie zamknął ich usta w pocałunku.
                           -------
Dziękuję Wam za kolejny rozdział! Przyznam się Wam szczerze, że mega mi się on podoba i mam nadzieję, że Wam również 💗💫
Zostawcie swoją opinię w komentarzu, a ja będę wtedy wiedzieć, czy podobają się Wam takie bardziej "romantycznie" rozdziały 💖🌹
Jesteście najlepsi ❤️
Livia

1 komentarz: