piątek, 25 grudnia 2015

Rozdzial 23



-Cześć Artur, nie chcę Wam przeszkadzać, ale jest Jeremi? Próbuję się do niego dodzwonić, ale on nie odbiera. – oprócz sprawy mikołajkowej, dziewczyna jeszcze raz chciała mu podziękować za wczoraj.
-To Ty nie słyszałaś? Wczoraj co prawda wrócił do domu, ale potem miał straszne duszności i rodzice zabrali go do szpitala. Został na obserwacji, bo miał nie wydolność serca.
-Co?! – Bianka ledwo trzymała się na nogach.
-Nie wiadomo, kiedy go wypuszczą, ale on mówił, że aż tak źle się nie czuje. – kontynuował chłopak.
-Spoko…dzięki… - dokończyła nastolatka. W tym samym momencie pojawił się obok niej ojciec braci.
-Cześć Bianko, coś się stało? – spostrzeżenia mężczyzny były trafne, bo szesnastolatka była cała blada. – Zgaduję, że Artur Ci już mówił o tym, gdzie jest Jeremi, może chcesz, żebym Cię zawiózł?
-Mógłby Pan? – zapytała słabo dziewczyna ledwo trzymając się na nogach.
-Pewnie, w takim razie pozwól mi tylko zostawić rzeczy i pojedziemy.
***
Kiedy Bianka i pan Sikorski byli już na miejscu, tata Jeremiego zdążył tylko rzucić.
-Teraz jadę do sklepu, ale jak będę wracał, to mogę Cię podwieźć do domu.
-Nie trzeba. Dziękuję, do widzenia. – i wybiegła w biegu zamykając drzwi. Kiedy prawie ze łzami w oczach tłumaczyła pielęgniarce, kim jest, w końcu mogła wejść na salę. Po kilku-chwilowym uspokajaniu się weszła do pokoju, gdzie leżał Jeremi, znowu ścisnęło ją w gardle. Jej idol leżał na szpitalnym łóżku, okryty cienkim kawałkiem materiału imitującym kołdrę, podpięty do kroplówki. Oczy miał zamknięte, a aparatura, pod którą był podpięty działała nad wyraz spokojnie.
-Jeremi…? – zapytała słabo, jakby się krztusiła. Widok chłopaka, który na co dzień jest bardzo pozytywną osobą, leżącego w taki sposób w takim miejscu bladego był okropnie przytłaczający.
-Dzień dobry, Ty jesteś…? – po chwili do pomieszczenia wszedł lekarz.
-D-dzień dobry, jestem jego przyjaciółką.
-Rozumiem, spokojnie, proszę się nie martwić, niedawno zasnął, sen był mu potrzebny. – mężczyzna w białym kitlu uspokoił Biankę.
-Dziękuję, mogę…mogę tu posiedzieć?
-Ja nie widzę problemu. – odpowiedział porozumiewawczym uśmiechem i wyszedł. Dziewczyna podeszła bliżej łóżka idola, przysunęła sobie metalowe krzesło i zestresowana, lecz jednocześnie szczęśliwa, usiadła. Z jednej strony bardzo martwiła się o nastolatka, a z drugiej była szczęśliwa, że jednak nie jest to nic na tyle poważnego i że przynajmniej sen ma spokojny.
***
Kiedy nastolatka przemyślała już wręcz wszystkie tematy krążące po jej głowie, akurat Jeremi się obudził.
-Bianka? – zapytał zaspany.
-Tak, przepraszam, ale kiedy dowiedziałam się, że leżysz w szpitalu musiałam przyjechać.
-Oj, jesteś kochana, ale to znaczy, że ile tu już siedzisz? – dopiero teraz dziewczyna usłyszała, że przyjaciel ma chrypę i zdarte gardło.
-Jakieś… - spojrzała na zegarek. – cztery godziny. – nogi jej już zdrętwiały i gdyby nie to, że Jeremi się obudził, to sama pewnie by zasnęła.
-Ale dlaczego?! Przecież masz swoje zajęcia, a tak to tylko patrzyłaś, jak śpię.
-Ale to moja wina! Wczoraj powiedziałam Ci o sprawie z Łukaszem, a dzisiaj on przyszedł obity do szkoły, a Ty jesteś w szpitalu, głupia jeszcze nie jestem, choć w zasadzie to jestem, nie powinnam Ci mówić o tym, teraz leżysz przeze mnie w szpitalu! – po jej policzku spłynęła jedna, samotna łza, którą chłopak szybko wytarł kciukiem.
-To nie Twoja wina, boisz się i w pełni to rozumiem, pamiętaj, masz mi o czymś takim mówić, nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić.
-Ale przeze mnie teraz musisz zawiesić na jakiś czas karierę, a Twoi fani się martwią! Już widziałam masę postów, że dlaczego Cię nie ma.
-Jereminators są wspaniali i nie chciałbym, żeby cierpieli, więc myślę, że moja wizyta w szpitalu obejdzie się bez echa. – uśmiechnął się porozumiewawczo do dziewczyny, której na ten znak od razu się polepszyło. Nastała trochę niezręczna chwila ciszy, podczas której nastolatkowie nieświadomie się do siebie zbliżali i w momencie Jeremi zbliżył swoje usta do ust Bianki jednocześnie wewnętrzną stroną dłoni podtrzymując policzek. Ich pocałunek przerwał ten sam lekarz, który powitał Biankę. Za równo chłopak, jak i dziewczyna odskoczyli od siebie, jak oparzeni.
-Przepraszam, że Wam przeszkadzam, ale Jeremi, mam dobre wieści, Twój stan jest na tyle stabilny, że możesz wrócić do domu. Jeśli mógłbym Cię prosić, to zadzwoń do swoich rodziców, żeby przyjechali podpisać parę papierów. – uśmiechnął się i wyszedł. Bianka byłą cała czerwona z zawstydzenia, natomiast Jeremi był ogromnie szczęśliwy i znowu uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-No dobra, zadzwonię do taty, przyjedzie i pojedziemy, co Ty na to? – objął  nastolatkę ramieniem i pocałował w głowę.
-Jak dla mnie może być. – zaśmiała się słodko dziewczyna.
***
Wieczorem, gdy Bianka leżała w łóżku, przypomniała sobie o sprawie, którą przez ostatnie wydarzenia zsunęła na boczny tor, a mianowicie dom dziecka. Napisała do Jeremiego, czy nie ma jakiegoś kolegi, który nie przebrałby się za św. Mikołaja, na co chłopak od razu odpisał.
-„A ja? Już mnie nie chcesz? xD”
-„Chcę, ale Ty teraz masz te problemy ze zdrowiem i nie chce Cię jeszcze obciążać takimi obowiązkami”
-„Przecież coś takiego, to sama przyjemność!”
-"No dobrze, niech Ci będzie, spotkajmy się jutro :)" 
***
W piątek po południu Bianka i Jeremi poszli do kawiarni, żeby omówić jutrzejsze szczegóły. Ostatnio jeszcze bardziej się do siebie zbliżyli, może czy to przez przyjazd idola albo tą akcję charytatywną, ale obydwojgu się to podobało.
-Bianka… - Jeremi trochę się denerwował.
-Hm? – dziewczyna kiwnęła głową na znak, że go słucha.
-Pomyślałem, że…czy nie chciałabyś…może…spotkać się w niedzielę…? –zapytał nieśmiało.
-Jasne, czemu nie, teraz zbliża się już ta przerwa świąteczna, więc nie ma za bardzo nauki, spoko, a której?
-Może o 15:30?
-Okay, wiesz…ja się już muszę zbierać, ale widzimy się jutro na przystanku, pamiętaj i się nie spóźnij! – Bianka zabrała swoje rzeczy i wyszła, natomiast Jeremi kompletnie nie wiedział, czy stresować się i panikować przed niedzielą, czy skakać ze szczęścia, że zgodziła się z nim umówić.
***
W sobotę rano Bianka czekała już lekko zniecierpliwiona i zmarznięta na przystanku na Jeremiego. Ten przyszedł spóźniony.
-Gdzie Ty byłeś?! Czy Ty wiesz, która jest godzina?! – kiedy dziewczynie jest zimno, nie jest w najlepszym humorze.
-Oj, mam czekoladę! – chłopak podał jej kubek jej ulubionego napoju, który kupił po drodze.
-No dobra, wybaczam Ci. – zaśmiała się. Chwilę później siedzieli w autobusie, dopiero wtedy idol zauważył, że nastolatka pod kurtką zimową jest ubrana w zielono-czerwoną sukienkę, w tym samym kolorze rajstopy i czerwone buty za kostkę, a w reklamówce trzyma strój św. Mikołaja dla niego. Powoli zaczynał rozumieć, że ten uczynek, to nie jest tylko zwykła akcja charytatywna.
***
-Dzień dobry. – przywitała się nastolatka z jedną z opiekunek domu.
-Witaj Bianko, ogromnie się cieszymy, że znowu nas odwiedziłaś. – kobieta spojrzała na Jeremiego. – Widzę, że w tym roku będziemy mieć innego, wyższego Mikołaja, dzień dobry. – przywitała się.
-Dzień dobry. – Jeremi nie pozostał dłużny powitaniu.
-Gdzie możemy się przebrać i posprawdzać wszystko?
-Tam jest łazienka dla personelu, a obok pokój, który przygotowaliśmy dla Was. – opiekunka wskazała ręką, w którym kierunku mają się udać.
***
Po ubraniu, umalowaniu i włożeniu prezentów do płóciennego worka nastolatkowie weszli do pomieszczenia, w którym czekały dzieci, a w zasadzie to zatrzymali się przed drzwiami, czekając, aż opiekunka ich zapowie.
-…i bez zbędnego przedłużania powitajcie świętego Mikołaja i jego pomocniczkę, którzy przybyli aż z bieguna! – kiedy Jeremi wszedł nie spodziewał się tak pozytywnej reakcji, i co było dla niego najbardziej zaskakujące: dzieci nie cieszyły się z tego, że to był on, lecz dlatego, że był w przebraniu Mikołaja, natomiast kiedy zobaczył uśmiech na twarzy i łzy w oczach przyjaciółki czuł, że to właśnie jej daje moc i że to on musi się postarać.
-Witajcie kochani! Byliście grzeczni w tym roku? – potarł swoją doczepianą, białą brodę.
-Taak! – odkrzyknęły chórem dzieci.
-Mikołaju, pewnie się zmęczyłeś tą podróżą, usiądź proszę. – opiekunka wskazała mu krzesło obwiązane zielonym jedwabiem.
-Dziękuję, bardzo się zmęczyłem, Rudolf już nie dawał rady. – cała sala wypełniła dziecięcym śmiechem, ale Jeremi zwracał uwagę tylko na ten jeden – Bianki.
***
Po zabawach, tańcach i śpiewach, większość dzieci zajęła się prezentami.  Bianka i Jeremi popijali sok i jedli pierniczki, które dzieci przygotowały dla Mikołaja.
-Bianka… - nagle do nastolatków podeszła drobna 10-letnia dziewczynka.
-Cześć Karolinko. – szesnastolatka bez wahania schyliła się do podopiecznej.
-Cieszę się, że znów Cię widzę, jesteś kochana. – i przytuliła się do dziewczyny. Jeremi zauważył, że to nie było pierwsze dziecko, które z takim nastawieniem podchodziło do Bianki, tak jakby ją już tutaj znali, bardzo dobrze i na pewno nie chodziło tylko o wolontariat…
-Dobrze kochani! Ja i święty Mikołaj musimy się już zbierać, żeby odwiedzić inne dzieci i rozdać im prezenty! Trzymajcie się i do zobaczenia za rok! Jesteście cudowni! – wyszli. Kiedy tak się przebierali w osobnym pokoju, Jeremi w końcu odważył się zapytać.
-Coś Cię łączy z tym domem, że te dzieci Cię tak znają?
-Przyjeżdżam tu w ramach wolontariatu. – odpowiedziała krótko, ale na razie spokojnie.
-Na pewno tylko to?
-Tak. – dziewczyna mówiła to ze spuszczoną głową zajmując się innymi czynnościami, więc chłopak nie mógł ocenić, czy mówi prawdę, czy nie.
-Jak chcesz, to zawsze możesz mi powiedzieć. – złapał ją delikatnie za rękę.
-Nie chcę o tym mówić. – szybko wyślizgnęła nadgarstek  z ucisku. – Muszę już iść, śpieszę się, mam nadzieję, że sobie poradzisz, pa. – Jeremi został sam w pomieszczeniu, wiedział, że nie powinien tak dopytywać, ale teraz już nie odwróci tego, co powiedział i tylko mógł przepraszać ukochaną…
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani! Wesołych, radosnych i ciepłych Świąt Wam życzę! Mam nadzieję, że taki świąteczny rozdział Wam się podoba :*. Dzisiaj równo mijają 4 miesiące odkąd założyłam bloga i pojawił się tutaj pierwszy post! <3 W ciągu tych 4 miesięcy zrobiliście mi mega niespodziankę i dobiliście 10000 wyświetleń! To jest taka cudowna liczba! Po prostu brak mi słów, żeby opisać moje szczęście. Chciałam Wam tylko podziękować za Wasz wkład i zaangażowanie, za to, że zawsze mnie wspieracie i jesteście ze mną <3 Kocham Was! Praktycznie codziennie dostaję wiadomości, że któraś z moich czytelniczek pisze mi, że uwierzyła i spełniła marzenia. Nastraja mnie to wtedy tak mega pozytywnie, że szok! Więc tak jak mówię: spełniajcie marzenia, bo warto! <3
Uwielbiam Was,
Livia

11 komentarzy:

  1. Na początku aż mi łza poleciała 😍 Rozdział świetny 😘 Czekam na next i życzę Ci wesołych i spokojnych świąt 🎄🎅❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię i za życzenia oraz również życzę Ci wszystkiego dobrego <3

      Usuń
  2. Rozdział jak zwykle świetny <3 Z każdym rozdziałem chce już nowy rozdział na który nie mogę się doczekać! Bardzo proszę o troche dłuższe rozdziały, jeśli to nie problem:) Blog jest super, dużo emocji. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)
    Zapraszam także do mnie http://mojswiata.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, postaram się, żeby rozdziały były dłuższe i juž sprawdzałam, bardzo fajnid prowadzisz bloga ;3

      Usuń
    2. Bardzo dziękuje :)

      Usuń
  3. Super rozdział z niecierpliwością czekam na kolejny. Życze Ci wesołych i spokojnych świąt<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i również życzę Ci zdrowych i pogodnych Świąt <3

      Usuń
  4. Super rozdział z niecierpliwością czekam na kolejny. Życze Ci wesołych i spokojnych świąt<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam wszystkie rozdziały w 40 minut. Czy to jest chore? Twoje rozdziały są przecudowne. Czekam na więcej. Dziękuję i wzajemnie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana <3 dziękuję *-* jesteście wspaniali :*

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń