„-Cześć
Artur, nie chcę Wam przeszkadzać, ale jest Jeremi? Próbuję się do niego
dodzwonić, ale on nie odbiera. – oprócz sprawy mikołajkowej, dziewczyna jeszcze
raz chciała mu podziękować za wczoraj.
-To Ty nie
słyszałaś? Wczoraj co prawda wrócił do domu, ale potem miał straszne duszności
i rodzice zabrali go do szpitala. Został na obserwacji, bo miał nie wydolność
serca.”
-Co?!
– Bianka ledwo trzymała się na nogach.
-Nie
wiadomo, kiedy go wypuszczą, ale on mówił, że aż tak źle się nie czuje. –
kontynuował chłopak.
-Spoko…dzięki…
- dokończyła nastolatka. W tym samym momencie pojawił się obok niej ojciec
braci.
-Cześć
Bianko, coś się stało? – spostrzeżenia mężczyzny były trafne, bo szesnastolatka
była cała blada. – Zgaduję, że Artur Ci już mówił o tym, gdzie jest Jeremi,
może chcesz, żebym Cię zawiózł?
-Mógłby
Pan? – zapytała słabo dziewczyna ledwo trzymając się na nogach.
-Pewnie,
w takim razie pozwól mi tylko zostawić rzeczy i pojedziemy.
***
Kiedy
Bianka i pan Sikorski byli już na miejscu, tata Jeremiego zdążył tylko rzucić.
-Teraz
jadę do sklepu, ale jak będę wracał, to mogę Cię podwieźć do domu.
-Nie
trzeba. Dziękuję, do widzenia. – i wybiegła w biegu zamykając drzwi. Kiedy
prawie ze łzami w oczach tłumaczyła pielęgniarce, kim jest, w końcu mogła wejść
na salę. Po kilku-chwilowym uspokajaniu się weszła do pokoju, gdzie leżał
Jeremi, znowu ścisnęło ją w gardle. Jej idol leżał na szpitalnym łóżku, okryty
cienkim kawałkiem materiału imitującym kołdrę, podpięty do kroplówki. Oczy miał
zamknięte, a aparatura, pod którą był podpięty działała nad wyraz spokojnie.
-Jeremi…?
– zapytała słabo, jakby się krztusiła. Widok chłopaka, który na co dzień jest
bardzo pozytywną osobą, leżącego w taki sposób w takim miejscu bladego był
okropnie przytłaczający.
-Dzień
dobry, Ty jesteś…? – po chwili do pomieszczenia wszedł lekarz.
-D-dzień
dobry, jestem jego przyjaciółką.
-Rozumiem,
spokojnie, proszę się nie martwić, niedawno zasnął, sen był mu potrzebny. –
mężczyzna w białym kitlu uspokoił Biankę.
-Dziękuję,
mogę…mogę tu posiedzieć?
-Ja
nie widzę problemu. – odpowiedział porozumiewawczym uśmiechem i wyszedł.
Dziewczyna podeszła bliżej łóżka idola, przysunęła sobie metalowe krzesło i
zestresowana, lecz jednocześnie szczęśliwa, usiadła. Z jednej strony bardzo
martwiła się o nastolatka, a z drugiej była szczęśliwa, że jednak nie jest to
nic na tyle poważnego i że przynajmniej sen ma spokojny.
***
Kiedy nastolatka przemyślała już wręcz wszystkie tematy krążące po jej głowie, akurat
Jeremi się obudził.
-Bianka?
– zapytał zaspany.
-Tak,
przepraszam, ale kiedy dowiedziałam się, że leżysz w szpitalu musiałam
przyjechać.
-Oj,
jesteś kochana, ale to znaczy, że ile tu już siedzisz? – dopiero teraz
dziewczyna usłyszała, że przyjaciel ma chrypę i zdarte gardło.
-Jakieś…
- spojrzała na zegarek. – cztery godziny. – nogi jej już zdrętwiały i gdyby nie
to, że Jeremi się obudził, to sama pewnie by zasnęła.
-Ale
dlaczego?! Przecież masz swoje zajęcia, a tak to tylko patrzyłaś, jak śpię.
-Ale
to moja wina! Wczoraj powiedziałam Ci o sprawie z Łukaszem, a dzisiaj on
przyszedł obity do szkoły, a Ty jesteś w szpitalu, głupia jeszcze nie jestem,
choć w zasadzie to jestem, nie powinnam Ci mówić o tym, teraz leżysz przeze
mnie w szpitalu! – po jej policzku spłynęła jedna, samotna łza, którą chłopak
szybko wytarł kciukiem.
-To
nie Twoja wina, boisz się i w pełni to rozumiem, pamiętaj, masz mi o czymś
takim mówić, nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić.
-Ale
przeze mnie teraz musisz zawiesić na jakiś czas karierę, a Twoi fani się
martwią! Już widziałam masę postów, że dlaczego Cię nie ma.
-Jereminators
są wspaniali i nie chciałbym, żeby cierpieli, więc myślę, że moja wizyta w
szpitalu obejdzie się bez echa. – uśmiechnął się porozumiewawczo do dziewczyny,
której na ten znak od razu się polepszyło. Nastała trochę niezręczna chwila
ciszy, podczas której nastolatkowie nieświadomie się do siebie zbliżali i w momencie Jeremi zbliżył swoje usta do ust Bianki jednocześnie wewnętrzną stroną dłoni podtrzymując policzek. Ich pocałunek przerwał ten sam lekarz, który powitał
Biankę. Za równo chłopak, jak i dziewczyna odskoczyli od siebie, jak oparzeni.
-Przepraszam,
że Wam przeszkadzam, ale Jeremi, mam dobre wieści, Twój stan jest na tyle
stabilny, że możesz wrócić do domu. Jeśli mógłbym Cię prosić, to zadzwoń do
swoich rodziców, żeby przyjechali podpisać parę papierów. – uśmiechnął się i
wyszedł. Bianka byłą cała czerwona z zawstydzenia, natomiast Jeremi był
ogromnie szczęśliwy i znowu uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-No
dobra, zadzwonię do taty, przyjedzie i pojedziemy, co Ty na to? – objął nastolatkę ramieniem i pocałował w głowę.
-Jak
dla mnie może być. – zaśmiała się słodko dziewczyna.
***
Wieczorem,
gdy Bianka leżała w łóżku, przypomniała sobie o sprawie, którą przez
ostatnie wydarzenia zsunęła na boczny tor, a mianowicie dom dziecka.
Napisała do Jeremiego, czy nie ma jakiegoś kolegi, który nie przebrałby się za
św. Mikołaja, na co chłopak od razu odpisał.
-„A
ja? Już mnie nie chcesz? xD”
-„Chcę,
ale Ty teraz masz te problemy ze zdrowiem i nie chce Cię jeszcze obciążać takimi
obowiązkami”
-„Przecież
coś takiego, to sama przyjemność!”
-"No dobrze, niech Ci będzie, spotkajmy się jutro :)"
***
W
piątek po południu Bianka i Jeremi poszli do kawiarni, żeby omówić jutrzejsze
szczegóły. Ostatnio jeszcze bardziej się do siebie zbliżyli, może czy to przez
przyjazd idola albo tą akcję charytatywną, ale obydwojgu się to podobało.
-Bianka…
- Jeremi trochę się denerwował.
-Hm?
– dziewczyna kiwnęła głową na znak, że go słucha.
-Pomyślałem,
że…czy nie chciałabyś…może…spotkać się w niedzielę…? –zapytał nieśmiało.
-Jasne,
czemu nie, teraz zbliża się już ta przerwa świąteczna, więc nie ma za bardzo
nauki, spoko, a której?
-Może
o 15:30?
-Okay,
wiesz…ja się już muszę zbierać, ale widzimy się jutro na przystanku, pamiętaj i
się nie spóźnij! – Bianka zabrała swoje rzeczy i wyszła, natomiast Jeremi
kompletnie nie wiedział, czy stresować się i panikować przed niedzielą, czy
skakać ze szczęścia, że zgodziła się z nim umówić.
***
W
sobotę rano Bianka czekała już lekko zniecierpliwiona i zmarznięta na
przystanku na Jeremiego. Ten przyszedł spóźniony.
-Gdzie
Ty byłeś?! Czy Ty wiesz, która jest godzina?! – kiedy dziewczynie jest zimno,
nie jest w najlepszym humorze.
-Oj,
mam czekoladę! – chłopak podał jej kubek jej ulubionego napoju, który kupił
po drodze.
-No
dobra, wybaczam Ci. – zaśmiała się. Chwilę później siedzieli w autobusie,
dopiero wtedy idol zauważył, że nastolatka pod kurtką zimową jest ubrana w
zielono-czerwoną sukienkę, w tym samym kolorze rajstopy i czerwone buty za
kostkę, a w reklamówce trzyma strój św. Mikołaja dla niego. Powoli zaczynał
rozumieć, że ten uczynek, to nie jest tylko zwykła akcja charytatywna.
***
-Dzień
dobry. – przywitała się nastolatka z jedną z opiekunek domu.
-Witaj
Bianko, ogromnie się cieszymy, że znowu nas odwiedziłaś. – kobieta spojrzała na
Jeremiego. – Widzę, że w tym roku będziemy mieć innego, wyższego Mikołaja,
dzień dobry. – przywitała się.
-Dzień
dobry. – Jeremi nie pozostał dłużny powitaniu.
-Gdzie
możemy się przebrać i posprawdzać wszystko?
-Tam
jest łazienka dla personelu, a obok pokój, który przygotowaliśmy dla Was. –
opiekunka wskazała ręką, w którym kierunku mają się udać.
***
Po
ubraniu, umalowaniu i włożeniu prezentów do płóciennego worka nastolatkowie
weszli do pomieszczenia, w którym czekały dzieci, a w zasadzie to zatrzymali
się przed drzwiami, czekając, aż opiekunka ich zapowie.
-…i
bez zbędnego przedłużania powitajcie świętego Mikołaja i jego pomocniczkę,
którzy przybyli aż z bieguna! – kiedy Jeremi wszedł nie spodziewał się tak
pozytywnej reakcji, i co było dla niego najbardziej zaskakujące: dzieci nie cieszyły
się z tego, że to był on, lecz dlatego, że był w przebraniu Mikołaja, natomiast
kiedy zobaczył uśmiech na twarzy i łzy w oczach przyjaciółki czuł, że to
właśnie jej daje moc i że to on musi się postarać.
-Witajcie
kochani! Byliście grzeczni w tym roku? – potarł swoją doczepianą, białą brodę.
-Taak!
– odkrzyknęły chórem dzieci.
-Mikołaju,
pewnie się zmęczyłeś tą podróżą, usiądź proszę. – opiekunka wskazała mu krzesło
obwiązane zielonym jedwabiem.
-Dziękuję,
bardzo się zmęczyłem, Rudolf już nie dawał rady. – cała sala wypełniła
dziecięcym śmiechem, ale Jeremi zwracał uwagę tylko na ten jeden – Bianki.
***
Po
zabawach, tańcach i śpiewach, większość dzieci zajęła się prezentami. Bianka i Jeremi popijali sok i jedli
pierniczki, które dzieci przygotowały dla Mikołaja.
-Bianka…
- nagle do nastolatków podeszła drobna 10-letnia dziewczynka.
-Cześć
Karolinko. – szesnastolatka bez wahania schyliła się do podopiecznej.
-Cieszę
się, że znów Cię widzę, jesteś kochana. – i przytuliła się do dziewczyny.
Jeremi zauważył, że to nie było pierwsze dziecko, które z takim nastawieniem
podchodziło do Bianki, tak jakby ją już tutaj znali, bardzo dobrze i na pewno
nie chodziło tylko o wolontariat…
-Dobrze
kochani! Ja i święty Mikołaj musimy się już zbierać, żeby odwiedzić inne dzieci
i rozdać im prezenty! Trzymajcie się i do zobaczenia za rok! Jesteście cudowni!
– wyszli. Kiedy tak się przebierali w osobnym pokoju, Jeremi w końcu odważył
się zapytać.
-Coś
Cię łączy z tym domem, że te dzieci Cię tak znają?
-Przyjeżdżam
tu w ramach wolontariatu. – odpowiedziała krótko, ale na razie spokojnie.
-Na
pewno tylko to?
-Tak.
– dziewczyna mówiła to ze spuszczoną głową zajmując się innymi czynnościami,
więc chłopak nie mógł ocenić, czy mówi prawdę, czy nie.
-Jak
chcesz, to zawsze możesz mi powiedzieć. – złapał ją delikatnie za rękę.
-Nie
chcę o tym mówić. – szybko wyślizgnęła nadgarstek z ucisku. – Muszę już iść, śpieszę się, mam
nadzieję, że sobie poradzisz, pa. – Jeremi został sam w pomieszczeniu,
wiedział, że nie powinien tak dopytywać, ale teraz już nie odwróci tego, co
powiedział i tylko mógł przepraszać ukochaną…
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani!
Wesołych, radosnych i ciepłych Świąt Wam życzę! Mam nadzieję, że taki
świąteczny rozdział Wam się podoba :*. Dzisiaj równo mijają 4 miesiące odkąd
założyłam bloga i pojawił się tutaj pierwszy post! <3 W ciągu tych 4
miesięcy zrobiliście mi mega niespodziankę i dobiliście 10000 wyświetleń! To
jest taka cudowna liczba! Po prostu brak mi słów, żeby opisać moje szczęście.
Chciałam Wam tylko podziękować za Wasz wkład i zaangażowanie, za to, że zawsze
mnie wspieracie i jesteście ze mną <3 Kocham Was! Praktycznie codziennie
dostaję wiadomości, że któraś z moich czytelniczek pisze
mi, że uwierzyła i spełniła marzenia. Nastraja mnie to wtedy tak mega
pozytywnie, że szok! Więc tak jak mówię: spełniajcie marzenia, bo warto! <3
Uwielbiam Was,
Livia
Na początku aż mi łza poleciała 😍 Rozdział świetny 😘 Czekam na next i życzę Ci wesołych i spokojnych świąt 🎄🎅❤
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię i za życzenia oraz również życzę Ci wszystkiego dobrego <3
UsuńRozdział jak zwykle świetny <3 Z każdym rozdziałem chce już nowy rozdział na który nie mogę się doczekać! Bardzo proszę o troche dłuższe rozdziały, jeśli to nie problem:) Blog jest super, dużo emocji. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie http://mojswiata.blogspot.co.uk/
Dziękuję, postaram się, żeby rozdziały były dłuższe i juž sprawdzałam, bardzo fajnid prowadzisz bloga ;3
UsuńBardzo dziękuje :)
UsuńSuper rozdział z niecierpliwością czekam na kolejny. Życze Ci wesołych i spokojnych świąt<3
OdpowiedzUsuńDziękuję i również życzę Ci zdrowych i pogodnych Świąt <3
UsuńSuper rozdział z niecierpliwością czekam na kolejny. Życze Ci wesołych i spokojnych świąt<3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały w 40 minut. Czy to jest chore? Twoje rozdziały są przecudowne. Czekam na więcej. Dziękuję i wzajemnie :*
OdpowiedzUsuńKochana <3 dziękuję *-* jesteście wspaniali :*
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń