piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 29



„-Nie, ale teraz, nie ukrywam, martwię się… - powiedział w rękami w kieszeni wpatrując się daleko w horyzont.
-Dlaczego?
-Zauważyli Biankę, a oni są nieobliczalni, muszę teraz pilnować jej, żeby nic jej nie zrobili złego…
-Proszę Cię Jeremi, pilnuj jej, naprawdę, ona jest cudowną osobą i pasujecie do siebie
 *4 stycznia*
Bianka jak zwykle przyszła 15 minut przed lekcjami i jak zwykle Kamila już na nią czekała.
-No ładnie poszalałaś w Sylwestra. – tak powitała dziewczynę przyjaciółka.
-Oj, nie przesadzaj. – rzuciła niedbale.
-Nie przesadzam! Byłaś kompletnie pijana! – jakie to śmieszne, że Kamila mówi to samo, co Jeremi. Bianka już w sumie nie wiedziała co powiedzieć, więc odpowiedziała tylko milczeniem. Pierwszą w poniedziałek na szczęście mieli lekcję wychowawczą. Ich wychowawczyni była jednocześnie nauczycielką historii i wspaniale się w tych dwóch rolach sprawdzała. Była to młoda, szczupła kobieta z blond włosami mniej więcej do połowy pleców, które bardzo często wiązała w artystyczny, ale śliczny kok. Bianka i Kamila strasznie ją lubiły, z resztą jak większość klasy.
-Zapraszam Was do sali. – melodyjnym głosem ich powitała po czym cała grupa ruszyła do pomieszczenia i wszyscy usiedli na swoich miejscach.
-Kochani! – zaczęła wychowawczyni. – Mam przyjemność Wam ogłosić, że za dwa miesiące wraz ze szkołą numer 14 wybierzemy dwójkę uczniów, którzy pojadą na wymianę międzynarodową do Włoch. – w klasie można było usłyszeć ciche dźwięki zachwytu. Kobieta rozejrzała się z triumfem po klasie i kontynuowała. – Oczywiście osoba, którą wybierzemy musi znać język angielski przynajmniej na poziomie bardzo dobrym. – zachwyt w klasie był już mniejszy, a niektórzy nawet zaczęli narzekać, że to nie sprawiedliwe. – Ktoś się zgłasza? – podsumowała wychowawczyni.
-Bianka, zgłoś się, Ty jesteś świetna z angielskiego, a to są Włochy! – Kamila próbowała przekonać przyjaciółkę.
-No nie wiem…
-Najwyżej powiesz, że jednak nie możesz, ale się zgłoś! – i faktycznie, Bianka powoli wyciągnęła rękę ku górze i nagle w klasie pojawiła się też druga ręka. Roksany.
-Wspaniale! Dam Wam dzisiaj oferty i przygotujcie się, bo za niedługo damy Wam testy sprawdzające Waszą wiedzę. Będzie to, oczywiście, sprawdzian pisany w szkole żebyśmy mieli pewność, że nie będziecie korzystać z żadnych innych źródeł typu Internet. – Biance i tak to było bez różnicy, bo wszystkiego uczyła się sama, co innego Roksana, która miała korepetycje chyba z każdego przedmiotu a i tak większość spisywała z sieci. Bianka i Kamila przez resztę dnia rozmawiały o tym wyjeździe. Obie były bardzo podekscytowane, choć to  blondynka wykazywała większy entuzjazm. Po skończonych zajęciach Bianka szczęśliwa ruszyła do domu. Po drodze obejrzała jeszcze różne Snapy, między innymi Jeremiego i sama nie wiedziała dlaczego, ale przypomniała jej się mina chłopaka, kiedy był zły. Te błękitne oczy skrzyżowane w znak złości i zaciśnięta szczęka zapadły jej mocno w pamięci. Zostawiając te myśli na zewnątrz, radośnie weszła do mieszkania. To co zauważyła jednak spowodowało uśmiechu na twarzy. Mama dziewczyna siedziała zapłakana na kuchennym krześle. Nastolatka rzuciła w przedpokoju plecak i ściągnęła buty i od razu podbiegła do rodzicielki.
-Mamo…co jest? – kucnęła przed nią.
-Nic…idź do pokoju.
-Nie, nie pójdę, musisz mi powiedzieć co się dzieje. – powiedziała bardzo stanowczo i w sumie sama się zdziwiła, że to tak zabrzmiało.
-Tata został zawieziony do szpitala. – kobieta kończąc to zdanie na nowo wybuchnęła płaczem.
-Jak to?! Co się stało?! – dziewczyna bardzo przywiązała się do rodziców zastępczych. Tak, Bianka została adoptowana jak miała 10 lat. Odkąd pamięta była w domu dziecka, nie wie, co się stało z jej biologicznymi rodzicami, ale za bardzo ją to nie interesowało. Kochała swoich „prawdziwych” rodziców i traktowała ich jak biologicznych.
-Dostał wylewu w pracy i niedawno zadzwonił do mnie jego szef. – starała się szybko otrzeć łzy, ale to nic nie dało.
-Okay…proszę, idź się teraz połóż, odpocznij, ja wrócę za 3 godziny. – mówiąc to, dziewczyna robiła jej już zieloną herbatę.
-Gdzie idziesz? – zapytała słabo. Kobieta wyglądała naprawdę źle, makijaż był rozmazany, a ona sama ciągle drżała.
-Do taty. – chciała skłamać, żeby nie niepokoić mamy, ale nie potrafiła jej okłamywać. Na szczęście rodzicielka nie chciała jechać, bo sama wiedziała, że musi się uspokoić.
***
W szpitalu Bianka była tyle, ile podejrzewała czyli 3 godziny. Lekarz powiedział, że udar nie był tak bardzo poważny, ale zaatakował płat czołowy, co oznacza, że tata dziewczyny do końca życia będzie jeździł na wózku inwalidzkim. Dziewczynie po wyjściu ze szpitala cisnęły się łzy do oczu, ale obiecała sobie, że będzie silna, dla mamy i taty. Wybrała drżącymi rękami numer Jeremiego i zadzwoniła.
-Halo? – chłopak był zaskoczony telefonem od dziewczyny.
-Mogę do Ciebie przyjechać? – nastolatka nie wytrzymała i zaczęła łkać. Szesnastolatek wyczuł, że to coś poważnego.
-Jasne, wiesz, jak trafić? – dziewczyna zaczęła kiwać głową, ale uświadomiła sobie, że przyjaciel tego nie widzi.
-T-tak… - postanowiła się rozłączyć zanim zacznie dostawać kolejne pytania. Było na tyle zimno, że stwierdziła, że taksówka będzie najlepszym rozwiązaniem. Zanim się obejrzała była już na miejscu. Zapukała delikatnie do drzwi. Od razu otworzył jej Jeremi, z czego się cieszyła, bo jeśli ktokolwiek by ją tak zobaczył, usiałaby się tłumaczyć, a jakoś tak podświadomie nie miała na to ochoty. Zanim chłopak zrobił jakikolwiek gest w jej stronę, rzuciła mu się na szyję. Jeremi wyczuł, że jest to poważne, dziewczyna rzucała mu się w ramiona tylko wtedy, gdy sprawa była naprawdę poważna.
-Chcesz pogadać? – zapytał, choć wiedział jaka będzie odpowiedź i żaden sposób się nie mylił. Dziewczyna kiwnęła głową. Kiedy byli już w pokoju chłopaka, Bianka usiadła na krześle przy biurku, natomiast nastolatek na łóżku. Jeremi nie mówił nic, widział, że nastolatka potrzebuje chwili czasu, żeby się zastanowić co powiedzieć.
-Mój tata jest w szpitalu. – w końcu zaczęła i chłopak ujrzał znowu najgorszy możliwy widok na świecie, jej łzy. Łzy rozpaczy i bezradności.
-Co się stało?
-Ma udar mózgu i prognozy nie są za dobre. – Jeremi cały czas obserwował jak ciało dziewczyny reaguje z każdym zdaniem i wyglądało to okropnie. Jej zmarznięte ciało trzęsło się ze smutku i ciągłego łkania. Chłopak w końcu nie wstrzymał, wstał z łóżku, chwycił za dłonie dziewczyny i usadowił się z powrotem na pościeli, natomiast przyjaciółkę posadził na swoich kolanach i przytulił. Wyczuł, że Bianka się w niego wtula.
-Dziękuję. – szepnęła.
-Spokojnie, będzie dobrze, nie pozwolę Ci się poddać, przejdziemy przez to razem, obiecuję. – odpowiedział również szeptem.
-Jeremi…muszę Ci coś powiedzieć… - chłopak kochał, gdy dziewczyna wypowiadał jego imię, ale wiedział, że teraz nie może się rozmarzać, bo chce mu przekazać coś dla niej istotnego.
-Mów maleńka…znaczy Bianko. – na moment się zapomniał, ale nastolatka słabo się uśmiechnęła zamiast się oburzyć. Kiedy jednak przypomniała sobie, co ma powiedzieć na nowo zrobiło jej się niedobrze.
-Pamiętasz jak pytałeś się mnie jak pojechaliśmy do domu dziecka, co mnie z nim łączy?
-Tak, doskonale to pamiętam.
-Nie chciałam Ci o tym powiedzieć, ale wychowywałam się tam. Dopiero kiedy miałam 10 lat, Ci rodzice, których poznałeś mnie adoptowali. Nie znam moich rodziców. Podobno mama nie żyje. – dziewczyna odwróciła wzrok, bo nie chciała, żeby chłopak zauważył jej napływające łzy, ale jak tylko próbowała to zrobić, Jeremi ją powstrzymał. – Przepraszam, że Ci nie powiedziałam, ale nie wiedziałam jak… - nie otrzymała odpowiedzi, ale dostała coś o wiele lepszego. W pierwszej chwili, dlaczego nastolatek ma na nią tak duży wpływ, jeden niewinny, mały gest, a jej całe ciało momentalnie się uspokajało. Ta myśl jak szybo się pojawiła, tak w podobnym tempie zniknęła, gdyż język Jeremiego, który dotknął jej podniebienia całkowicie odebrał jej świadomość.
***
Biankę obudził sygnał telefonu. Dopiero wtedy dziewczyna  zorientowała się, że jest w swoim łóżku, w swoim pokoju, choć nie pamiętała, żeby przyjeżdżała do niego. Zaspanym głosem odebrała telefon.
-Bianka! Dzwoniłam do Ciebie wczoraj, ale Ty oczywiście nie odbierałaś! – oczywiście ten głos należał do Kamili.
-Yyy…cześć…przepraszam, naprawdę, ale nie dam rady teraz chodzić do szkoły, robię sobie tydzień przerwy…albo dwa. –dziewczyna szybko wygramoliła się z łóżka i jednocześnie rozmawiając, pościeliła łóżko.
-Co jest? Mam do Ciebie przyjść?
-Nie…nie musisz, ale wszystko Ci opowiem kiedy indziej, teraz nie mam do tego głowy.
-Okay, ja kończę, zaraz muszę wychodzić, papa.
-Papa. – Bianka związała włosy w niedbały kok i ubrała za dużą koszulkę oraz dresy. Kiedy weszła do kuchni, uspokoił ją widok, że mama jeszcze spała. „Mama” no właśnie…traktowała ją zawsze, jaką tą prawdziwą, ale ostatnie zdarzenia wyzwoliły w niej głęboko skrywane emocje, o których czasem zapominała, a czasem spychała na bok. Chciała zobaczyć swoich rodziców, ale jednocześnie się tego bała. Teraz jednak jako priorytet stawiała sobie to, żeby mężczyzna, którego bardziej traktowała jak ojca, niż prawdziwego tatę wyszedł ze szpitala w jak najlepszym stanie i żeby wszystko się ułożyło. Postanowiła zrobić śniadanie. Jajecznica wyszła smakowicie. W momencie, gdy nastolatka kończyła nakładać a talerz śniadanie, mama wyszła ze swojej sypialni. Widać, że nie spała przez pół nocy, a oczy miała napuchnięte od płaczu.
-Cześć mamuś, zrobiłam nam śniadanie. – zaczęła nieśmiało.
-Cześć kochanie, dziękuję i przepraszam, że nie możesz teraz znaleźć we mnie wsparcia, ale…
-Mamo…spokojnie, zrobię sobie niewielką przerwę i będzie dobrze, teraz Ty potrzebujesz mojego wsparcia, a nie ja Twojego, poradzimy sobie, obiecuję. – właśnie tego Bianka potrzebowała, świadomości, że mama się jakoś trzyma, teraz będzie już tylko lepiej.
-Właśnie, wczoraj do domu w zasadzie to przyniósł Cię Jeremi, tak? Tak, dobrze zapamiętałam i zostawił dla Ciebie kartkę, położyłam Ci na biurku. – mama uśmiechnęła się lekko, po tym jak zobaczyła, jak córce zaiskrzyły oczy.
-Za chwilę wrócę. – i nie czekając na odpowiedź, nastolatka wybiegła z pomieszczenia, kiedy wpadła do pokoju, od razu zobaczyła biały kawałek papieru. Kiedy zaczęła go czytać, na nowo zaszkliły oczy.
„Kochana Bianko,
Przepraszam, że Cię nie obudziłem, ale wyglądałaś tak słodko.
Widziałem poza tym, że jesteś zmęczona, więc naprawdę nie chciałem.
Podziękuj Twojej mamie, że mnie wpuściła i nawet proponowała herbatę,
A jeśli  chciałabyś jeszcze porozmawiać na ten wczorajszy temat,
To śmiało pisz, zawsze Cię wysłucham
Jeremi”
Dziewczyna przytuliła kartkę do piersi i szepnęła: „Kocham Cię” i wróciła zadowolona na śniadanie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani! Jak widzicie sytuacje się komplikują, ale jednocześnie sytuacja emocjonalna jest coraz bardziej jaśniejsza. Co z tego wyjdzie? Czytajcie dalej i zaobserwujcie mnie na Google+ lub innych social - media, żeby być na bieżąco ^-^
Uwielbiam Was,
Livia

*WIDZISZ = KOMENTUJESZ*

8 komentarzy: