„-Odsuń się, bo pożałujesz. – wygląd
Jeremiego wcale nie był lepszy, poobdzierane knykcie, poharatana twarz i
wszędzie siniaki.
-Nie odsunę się. – powiedział zdyszany.
-Dlaczego? Kim Ty w ogóle jesteś, że możesz
tak nami zarządzać?! – chłopak zaczął na nowo się bulwersować.
-Jestem jej ojcem. – powiedział dobitnie.”
Nastała chwila ciszy.
-Ale jak to?! – Jeremi zbaraniał.
-To co słyszałeś gówniarzu, więc…
-Nie mów tak do niego. – po raz pierwszy
odezwała się Bianka.
-Ale… - tym razem szef wpadł w
osłupienie.
-Nie mów tak do niego i odwiąż
mnie! – nie musiała długo czekać, żeby jej nadgarstki i kostki zostały
uwolnione. – I po drugie, nie jesteś moim ojcem. Na papierze to Ty sobie możesz
być nawet Bogiem, ale nigdy nie nazwę Cię swoim ojcem, jesteś dla mnie nikim!
Słyszysz? Nikim! – chłopak po raz pierwszy widział nastolatkę tak wkurzoną i
zrozumiał, jakie piekło przechodziła i z resztą ciągle przechodzi.
-Bianko… - głos mężczyzny
złagodniał, tak jakby chciał powiedzieć przeprosiny.
-Nie mów tak do mnie! Biłeś moją
matkę! Biłeś mnie! Serio? Myślisz, że Ci to wybaczę?! Przez Ciebie moja matka
nie żyje, ja trafiłam do domu dziecka, a Ty się cieszysz?! Bo masz kasę, co
nie? Wóda tutaj pewnie leje się hektolitrami! Obiecywałam sobie, że jeśli nadarzy
się taka okazja i będę mogła z Tobą pogadać, to powiem Ci, jak bardzo mnie
skrzywdziłeś. Pomogli mi ludzie, którym kompletnie nie powinno zależeć na moim
życiu, moi rodzice, opiekunki w przytułku, Jeremi, przyjaciele, a Ty jeszcze im
niszczysz życie?! Nie wierzę, że dzięki komuś takiemu jak Ty żyję. Wolałabym
już umrzeć. – dokończyła ze łzami w oczach i wybiegła z hali,
-Stój, ja to załatwię. –
odpowiedział spokojnie, gdy Pola chciała biec za nią.
-Może Ci pomóc? – zapytał
mężczyzna, ale od razu został zmierzony zabójczym wzrokiem chłopaka, więc
zamilkł. Jeremi wybiegł na zewnątrz, ciągle wołając Biankę, jakby oczekiwał, że
ta zaraz wbiegnie w jego ramiona. Tak też się nie stało, więc oparł się o
barierkę, więc wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów. Palił od
dłuższego czasu, ale nie tak często, żeby stwierdzić, że to nałóg. Stał tak,
palił i patrzył w horyzont.
-„Co się teraz z nią stanie? Boję
się o nią, ja znajdę inny sposób spłacenia długu, ale ona? Przecież on jej nie
da żyć, jeszcze Remik…cholera, dobra, Jeremi, ogarnij dupę i weź się w garść,
Bianka Cię teraz potrzebuje.” – skarcił się w myślach, ale po chwili usłyszał
cichy szloch za swoimi plecami. Odwrócił się i ujrzał zapłakaną szesnastolatkę.
-Bianka? – był to najgorszy widok
jaki mógł zobaczyć. Widok wraka człowieka. Człowieka, którego tak bardzo
kochał. Nie zdążył powiedzieć następnego potoku słów, które tkwiły mu w głowie,
bo dziewczyna wtuliła się zapłakana w jego pierś. Nastolatek nie zdążył
wyrzucić papierosa i tylko odsunął go na jak największą odległość od
dziewczyny.
-Jak chcesz, to pal. –
powiedziała cicho zmęczona dziewczyna.
-Myślałem, że nie lubisz
papierosów, nie znam dziewczyny, która to lubi.
-Nie lubię palenia, ani
papierosów, ale lubię zapach dymu. – uśmiechnęła się leniwie i ponownie wbiła
swoją głowę w tors Jeremiego.
***
Bianka nieśmiało zapukała do
drzwi własnego domu. W momencie otworzyła jej zmęczona kobieta. Gdy ujrzała
nastolatkę wręcz rzuciła jej się w ramiona.
-Martwiłam się o Ciebie! – łkała.
Jeremi, który przyszedł razem z dziewczynom, był szczęśliwy, że chociaż teraz
dziewczyna czuje się kochana. Z amoku myśli wyrwał go głos opiekunki. –
Dziękuję Ci, Jeremi, że dzięki Tobie znowu mogę zobaczyć Biankę. Jesteś
naprawdę niesamowitym chłopakiem.
-Nie ma za co, wyśpij się. –
chłopak położył przyjacielsko dłoń na ramieniu nastolatki, na co ta się uśmiechnęła,
a idol poszedł wzdłuż korytarza. Przed wejściem od bloku czekał na niego
Łukasz. Nastolatek próbował go wyminąć bez słowa, ale ten pierwszy zaczął
rozmowę.
-Ej.
-Czego chcesz?
-Jedziemy na jednym wózku, wiesz
o tym. – nastolatek już wiedział, dokąd zmierza ta konwersacja.
-Wiem, ale to nie oznacza, że pozwolę
Ci ją skrzywdzić. – chłopak wskazał ręką na drzwi wejściowe do domu.
-Oj proszę Cię, myślisz, że nadal
Cię będzie uwielbiać, jak się dowie, dlaczego pracowałeś dla jej ojca? – to była
przewaga Łukasza nad nim, Jeremi musiał tam pracować, żeby zapewnić wiarę dobry
byt rodzinie, natomiast Łukasz sam się zgłosił.
-Wiesz? Myślę, że Bianka nie jest
tak bezduszna jak Ty i nie jest takim egoistom i zrozumie to.
-Przekonamy się jutro.
-Co masz na myśli? – w momencie w
oczach chłopaka pojawił się strach i obawa.
-Mówię tylko, że ciekawie jak
zareaguje jak jej to powiem.
-I na serio podejrzewasz, że
posłucha Ciebie?
-Tak, na serio tak myślę. – z każdym
zdaniem chłopcy coraz bardziej na siebie warczeli i zbliżali do siebie, aż w
końcu zaczęli się szarpać. Najpierw zaczęło się od szamotania za koszulki, potem
jednak było coraz agresywniej.
-Jeremi! Łukasz! – już mieli się
bić, ale w idealnym momencie na chodniku zauważyła ich Kamila i szybko do nich
podbiegła. – Ogarnijcie się! Zachowujecie się jak dzieci! Ty Łukasz – won do
domu i dwa razy nie powtórzę. – zabrzmiało to o dziwo dosyć groźnie, więc
chłopak z zakrwawioną szczęką i potarganą koszulką ruszył kulejąc w ciemność
ulicy. – A teraz o co chodzi?!
-O nic, nie pytaj, proszę. –
Jeremi szybko splunął śliną, ale w świetle lampy ulicznej można było też
zobaczyć krew.
-Dobrze…znalazłeś Biankę? –
zapytała zaniepokojona zmieniając temat.
-Tak, jest już w domu, poprosiłem
ją, żeby poszła spać, za dużo wrażeń jak dla niej jak na jeden dzień.
-To dobrze, a gdzie była? –
chłopak zesztywniał.
-Ten…no…była…
-Jeremi, nie kręć, powiedz
prawdę, wiesz dobrze, że prędzej czy później dowiem się tego od Bianki.
-No dobra…została porwana, jak
się później okazało przez własnego ojca. – chłopak postanowił ominąć temat,
skąd się dowiedział, gdzie przebywa.
-Jak to?! Jak się czuje? –
zapytała zmartwiona.
-Dobrze, była strasznie zmęczona,
więc poszła spać, spokojnie, jutro się z nią widzę z nią pogadam.
-Okay, w takim razie papa. –
pożegnała się Kamila i ruszyła dalej, Jeremi postanowił tak samo ruszyć w
kierunku domu.
***
Bianka wstała około 9, po raz
pierwszy tak wygodnie jej się spało, jeszcze z świadomością, że spała we
własnym łóżku był najlepszy. Spojrzała na telefon. Jedna nowa wiadomość. Od
Jeremiego.
„Dzień dobry Księżniczko, jak się spało?
Chcesz się dzisiaj spotkać?”
Postanowiła w momencie odpisać.
„Oczywiście. Musisz mi wytłumaczyć parę
rzeczy”
Odłożyła komórkę i rześko wstała z
łóżka.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani! Dziękuję Wam za 35
rozdział i 23 tysiące wyświetleń! Zapraszam do komentowania! <3
Uwielbiam
Was,
Livia
Cudo ❤️❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńNo no.. Lecisz. Podoba mi się to bardzo. Ojciec. Bianka. Jeremi. Łukasz. Nie ogarniam. Dziś z moich oczu popłynęły łzy ponieważ czytam jeszcze jeden blog, ale nie o Jeremim no i dałam upust łzom. Rozdział jak zawsze supii😍 Tylko krótki😢
OdpowiedzUsuńCzekam na next. Pozdrawiam i życzę weny😘
Twoja wierna czytelniczka😘
MaryBam
Dziękuję bardzo! Ogromnie się cieszę, że tak wczuliście się w historię tych dwojga <3
UsuńMega❤
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńCudo❤ Mega❤ z niecierpliwością czekam na kolejny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńDziekuję, następny już 18 marca <3
UsuńKocham cie <3
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na następny rozdział :*
WoW!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całość w nie cała dobę!♥
I już ubustwiam twoje ff. Z niecierpliwością czekam na next! :*
Pozdrawiam!!♡♥♡