piątek, 11 marca 2016

Rozdział 35



„-Odsuń się, bo pożałujesz. – wygląd Jeremiego wcale nie był lepszy, poobdzierane knykcie, poharatana twarz i wszędzie siniaki.
-Nie odsunę się. – powiedział zdyszany.
-Dlaczego? Kim Ty w ogóle jesteś, że możesz tak nami zarządzać?! – chłopak zaczął na nowo się bulwersować.
-Jestem jej ojcem. – powiedział dobitnie.”
Nastała chwila ciszy.
-Ale jak to?! – Jeremi zbaraniał.
-To co słyszałeś gówniarzu, więc…
-Nie mów tak do niego. – po raz pierwszy odezwała się Bianka.
-Ale… - tym razem szef wpadł w osłupienie.
-Nie mów tak do niego i odwiąż mnie! – nie musiała długo czekać, żeby jej nadgarstki i kostki zostały uwolnione. – I po drugie, nie jesteś moim ojcem. Na papierze to Ty sobie możesz być nawet Bogiem, ale nigdy nie nazwę Cię swoim ojcem, jesteś dla mnie nikim! Słyszysz? Nikim! – chłopak po raz pierwszy widział nastolatkę tak wkurzoną i zrozumiał, jakie piekło przechodziła i z resztą ciągle przechodzi.
-Bianko… - głos mężczyzny złagodniał, tak jakby chciał powiedzieć przeprosiny.
-Nie mów tak do mnie! Biłeś moją matkę! Biłeś mnie! Serio? Myślisz, że Ci to wybaczę?! Przez Ciebie moja matka nie żyje, ja trafiłam do domu dziecka, a Ty się cieszysz?! Bo masz kasę, co nie? Wóda tutaj pewnie leje się hektolitrami! Obiecywałam sobie, że jeśli nadarzy się taka okazja i będę mogła z Tobą pogadać, to powiem Ci, jak bardzo mnie skrzywdziłeś. Pomogli mi ludzie, którym kompletnie nie powinno zależeć na moim życiu, moi rodzice, opiekunki w przytułku, Jeremi, przyjaciele, a Ty jeszcze im niszczysz życie?! Nie wierzę, że dzięki komuś takiemu jak Ty żyję. Wolałabym już umrzeć. – dokończyła ze łzami w oczach i wybiegła z hali,
-Stój, ja to załatwię. – odpowiedział spokojnie, gdy Pola chciała biec za nią.
-Może Ci pomóc? – zapytał mężczyzna, ale od razu został zmierzony zabójczym wzrokiem chłopaka, więc zamilkł. Jeremi wybiegł na zewnątrz, ciągle wołając Biankę, jakby oczekiwał, że ta zaraz wbiegnie w jego ramiona. Tak też się nie stało, więc oparł się o barierkę, więc wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów. Palił od dłuższego czasu, ale nie tak często, żeby stwierdzić, że to nałóg. Stał tak, palił i patrzył w horyzont.
-„Co się teraz z nią stanie? Boję się o nią, ja znajdę inny sposób spłacenia długu, ale ona? Przecież on jej nie da żyć, jeszcze Remik…cholera, dobra, Jeremi, ogarnij dupę i weź się w garść, Bianka Cię teraz potrzebuje.” – skarcił się w myślach, ale po chwili usłyszał cichy szloch za swoimi plecami. Odwrócił się i ujrzał zapłakaną szesnastolatkę.
-Bianka? – był to najgorszy widok jaki mógł zobaczyć. Widok wraka człowieka. Człowieka, którego tak bardzo kochał. Nie zdążył powiedzieć następnego potoku słów, które tkwiły mu w głowie, bo dziewczyna wtuliła się zapłakana w jego pierś. Nastolatek nie zdążył wyrzucić papierosa i tylko odsunął go na jak największą odległość od dziewczyny.
-Jak chcesz, to pal. – powiedziała cicho zmęczona dziewczyna.
-Myślałem, że nie lubisz papierosów, nie znam dziewczyny, która to lubi.
-Nie lubię palenia, ani papierosów, ale lubię zapach dymu. – uśmiechnęła się leniwie i ponownie wbiła swoją głowę w tors Jeremiego.
***
Bianka nieśmiało zapukała do drzwi własnego domu. W momencie otworzyła jej zmęczona kobieta. Gdy ujrzała nastolatkę wręcz rzuciła jej się w ramiona.
-Martwiłam się o Ciebie! – łkała. Jeremi, który przyszedł razem z dziewczynom, był szczęśliwy, że chociaż teraz dziewczyna czuje się kochana. Z amoku myśli wyrwał go głos opiekunki. – Dziękuję Ci, Jeremi, że dzięki Tobie znowu mogę zobaczyć Biankę. Jesteś naprawdę niesamowitym chłopakiem.
-Nie ma za co, wyśpij się. – chłopak położył przyjacielsko dłoń na ramieniu nastolatki, na co ta się uśmiechnęła, a idol poszedł wzdłuż korytarza. Przed wejściem od bloku czekał na niego Łukasz. Nastolatek próbował go wyminąć bez słowa, ale ten pierwszy zaczął rozmowę.
-Ej.
-Czego chcesz?
-Jedziemy na jednym wózku, wiesz o tym. – nastolatek już wiedział, dokąd zmierza ta konwersacja.
-Wiem, ale to nie oznacza, że pozwolę Ci ją skrzywdzić. – chłopak wskazał ręką na drzwi wejściowe do domu.
-Oj proszę Cię, myślisz, że nadal Cię będzie uwielbiać, jak się dowie, dlaczego pracowałeś dla jej ojca? – to była przewaga Łukasza nad nim, Jeremi musiał tam pracować, żeby zapewnić wiarę dobry byt rodzinie, natomiast Łukasz sam się zgłosił.
-Wiesz? Myślę, że Bianka nie jest tak bezduszna jak Ty i nie jest takim egoistom i zrozumie to.
-Przekonamy się jutro.
-Co masz na myśli? – w momencie w oczach chłopaka pojawił się strach i obawa.
-Mówię tylko, że ciekawie jak zareaguje jak jej to powiem.
-I na serio podejrzewasz, że posłucha Ciebie?
-Tak, na serio tak myślę. – z każdym zdaniem chłopcy coraz bardziej na siebie warczeli i zbliżali do siebie, aż w końcu zaczęli się szarpać. Najpierw zaczęło się od szamotania za koszulki, potem jednak było coraz agresywniej.
-Jeremi! Łukasz! – już mieli się bić, ale w idealnym momencie na chodniku zauważyła ich Kamila i szybko do nich podbiegła. – Ogarnijcie się! Zachowujecie się jak dzieci! Ty Łukasz – won do domu i dwa razy nie powtórzę. – zabrzmiało to o dziwo dosyć groźnie, więc chłopak z zakrwawioną szczęką i potarganą koszulką ruszył kulejąc w ciemność ulicy. – A teraz o co chodzi?!
-O nic, nie pytaj, proszę. – Jeremi szybko splunął śliną, ale w świetle lampy ulicznej można było też zobaczyć krew.
-Dobrze…znalazłeś Biankę? – zapytała zaniepokojona zmieniając temat.
-Tak, jest już w domu, poprosiłem ją, żeby poszła spać, za dużo wrażeń jak dla niej jak na jeden dzień.
-To dobrze, a gdzie była? – chłopak zesztywniał.
-Ten…no…była…
-Jeremi, nie kręć, powiedz prawdę, wiesz dobrze, że prędzej czy później dowiem się tego od Bianki.
-No dobra…została porwana, jak się później okazało przez własnego ojca. – chłopak postanowił ominąć temat, skąd się dowiedział, gdzie przebywa.
-Jak to?! Jak się czuje? – zapytała zmartwiona.
-Dobrze, była strasznie zmęczona, więc poszła spać, spokojnie, jutro się z nią widzę z nią pogadam.
-Okay, w takim razie papa. – pożegnała się Kamila i ruszyła dalej, Jeremi postanowił tak samo ruszyć w kierunku domu.
***
Bianka wstała około 9, po raz pierwszy tak wygodnie jej się spało, jeszcze z świadomością, że spała we własnym łóżku był najlepszy. Spojrzała na telefon. Jedna nowa wiadomość. Od Jeremiego.
„Dzień dobry Księżniczko, jak się spało? Chcesz się dzisiaj spotkać?”
Postanowiła w momencie odpisać.
„Oczywiście. Musisz mi wytłumaczyć parę rzeczy”
Odłożyła komórkę i rześko wstała z łóżka.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani! Dziękuję Wam za 35 rozdział i 23 tysiące wyświetleń! Zapraszam do komentowania! <3
Uwielbiam Was,
Livia

10 komentarzy:

  1. No no.. Lecisz. Podoba mi się to bardzo. Ojciec. Bianka. Jeremi. Łukasz. Nie ogarniam. Dziś z moich oczu popłynęły łzy ponieważ czytam jeszcze jeden blog, ale nie o Jeremim no i dałam upust łzom. Rozdział jak zawsze supii😍 Tylko krótki😢
    Czekam na next. Pozdrawiam i życzę weny😘
    Twoja wierna czytelniczka😘
    MaryBam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Ogromnie się cieszę, że tak wczuliście się w historię tych dwojga <3

      Usuń
  2. Cudo❤ Mega❤ z niecierpliwością czekam na kolejny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham cie <3
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. WoW!
    Przeczytałam całość w nie cała dobę!♥
    I już ubustwiam twoje ff. Z niecierpliwością czekam na next! :*
    Pozdrawiam!!♡♥♡

    OdpowiedzUsuń