„-Chciałeś tego co masz. Nigdy mnie już nie
zobaczysz. – odparła cicho.
-Naprawdę myślisz, że to już koniec? Chyba
jednak nie zdążyłaś mnie poznać. – odpowiedział równie cicho, a na jego twarzy
pojawił się niewielki uśmiech, gdy dziewczyna wbiła swój zapłakany wzrok w jego
błękitne oczy.
-Jeśli nie chcesz jeszcze jechać…
-Nie, nie, jedźmy już. – nastolatka
otrząsnęła głową i wsiadła do auta. Samochód ruszył. Za najbliższym zakrętem
Biance zniknął z oczu obraz przyjaciół.”
Kiedy wyjechały na autostradę
nastolatce mimowolnie spłynęło kilka łez.
-Kochanie, poradzimy sobie,
obiecuję, nasze nowe mieszkanie jest naprawdę ładne i będziesz mieć blisko
szkołę, wiem, będzie ciężko Ci się przyzwyczaić, ale jesteś już dużą
dziewczynką. – poklepała ją po nodze mama.
-Wiem, ale to boli. Bardzo boli.
– otarła szybko łzy, ale mało to dało, bo do oczu zaczęły napływać kolejne.
-Znajdziesz innych przyjaciół. –
zapewniała ją.
-Ale ja tego nie chcę i skończmy
już ten temat. – urwała chłodno Bianka.
***
Około 18 były na miejscu. Zabrze
przypominało wyglądem Warszawę, ale dziewczyna wiedziała, że to nie to samo.
-Dzień dobry Paniom, kłaniam się
w pas. – takim sposobem przedstawił się właściciel mieszkania. Nastolatka
nienawidziła takich ludzi – nieszczerych, z przyklejonym uśmiechem i już
wiedziała, że to zdanie będzie jak całe życie tutaj – beznadziejne.
-Witam Państwa, dziękuję za tak
szybkie rozpatrzenie mojej propozycji. – mama Bianki starała się zachować
spokój i nie okazywać zdenerwowania.
-To my dziękujemy, wraz z
małżonką potrzebowaliśmy szybko nabywcy naszego mieszkania. – dopiero teraz
Bianka zauważyła drobną, szczupłą kobietę o równie sztucznym uśmiechu i
okropnej do granic możliwości sukience w kwieciste wzory. Ogólnie obydwoje
wyglądali jakby zatrzymali się w latach 60. XX wieku: ona miała średniej długości
włosy z wywiniętymi na zewnątrz końcówkami, jemu zaś ulizane ciemne włosy
idealnie pasowały do pucołowatej twarzy. – A to klucze, oprowadzilibyśmy Panie
po mieszkaniu, ale trochę się śpieszymy, będziemy jeszcze oczywiście w
kontakcie, do widzenia! – i zanim się spostrzegły małżeństwo wsiedli już do
samochodu i odjechali.
-To może najpierw zobaczymy jak
to wygląda? – zaproponowała rodzicielka i wyciągnęła z bagażnika dwie walizki.
Tylko tyle zostało z poprzedniego miejsca zamieszkania. Dziewczyna weszła z
opiekunką na górę. Pierwszym szokiem był wygląd wewnętrzny bloku, w opisie było
zupełnie co innego, ale Pani Czarnecka byłą dobrej myśli. Była dopóki nie
zobaczyła mieszkania. Na Internecie wyczytała, że jest to mieszkanie
praktycznie w stanie nienaruszonym, odnowione i bez szwanku, natomiast gdy
zobaczyła je na żywo, zrozumiała dlaczego właściciele tak szybko się „zmyli”.
Ściany były poobdzierane, brudne, zniszczone, sufit przeciekał, co tworzyło
pleśń w rogach pokojów, nie mówiąc o tym, że wszystko było tak brudne,
zakurzone i lepkie, że szkoda słów.
-Serio? Wybierałaś to mieszkanie
z zamkniętymi oczami? – zapytała Bianka. Ciągle nie mogła w to uwierzyć, że
nagle z dosyć dobrego życia, stabilnego i szczęśliwego, wpadła do jakiejś
meliny.
-W opisie było trochę inaczej… -
odpowiedziała na niewielkim wdechu matka, sama nie mogła się pogodzić z tym, co
widzi przed sobą. Nastolatka postawiła walizkę w holu i podeszła do okna. Widok
z niego rozciągał się na szarą kamienice i pozostałą część miasta. Ich nowego
domu.
***
-Nie mogę w to uwierzyć. – po raz
pierwszy od wyjazdu Bianki odezwał się Jeremi. Przyjaciele dla poprawienia
sobie humoru poszli na lody, ale to mało dało, zwłaszcza, że wszyscy pamiętali
ostatnie spojrzenie dziewczyny rzucone w ich stronę.
-O proszę, królewicz po raz
pierwszy się odezwał. – rzucił sarkastycznie Łukasz. Chłopak nie był dłużny i
też chciał mu coś odpowiedzieć, ale przeszkodziła mu Kamila.
-Chłopaki, spokój, okay? Spróbuję
się skontaktować dzisiaj z Bianką, powie, jak jej minęła podróż i ogólnie jak u
niej.
-Teraz bez niej to nie to samo. –
westchnęła Nikola, była strasznie przybita, nawet przytulas od Artura nie
pomógł.
-Najgorsze jest to, że nie ma
żadnego wyjścia. – wtórowała Pola i wszyscy się z nią zgodzili, wszyscy oprócz
Jeremiego…
***
Minął tydzień od przeprowadzki do
Zabrza. Dzisiaj miał być pierwszy dzień Bianki w nowej szkole. Jak zwykle rano
szybko się zebrała, pościeliła skrzypiące łóżko, wylała wodę z wiaderka, które
stało w salonie, gdyż sufit bezustannie przeciekał.
-Pa mamo! – wykrzyczała na
pożegnanie, w odpowiedzi usłyszała tylko ziewnięcie i wybiegła. Z jednym
opiekunka miała rację, szkoła faktycznie była bardzo blisko, zaledwie pół
kilometra od domu. Budynek nauki prezentował się podobnie rewelacyjnie jak ich
mieszkanie. Z zewnątrz na murach szkoły było masa graffiti, poobijane ściany
(prawdopodobnie od uderzeń), a nawet ślady po nieudanych próbach podpalenia
tynku. Trawnik wokół szkoły wdzięcznie ozdabiały resztki po wypalonych
papierosach i puste butelki po alkoholu.
-„Zapowiada się ciekawie.” –
rzuciła w myślach i weszła do szkoły. Zaczynała polskim. Jej wychowawczynią
była polonistka, więc akurat, podeszła pod ustaloną salę. Gdy zobaczyła ściany
pomazane markerem, porozwalane śniadania na podłodze i wszędzie albo klejących
się do siebie ludzi albo bójki. Oczywiście w związku z tym, że była nowa, nikt
nie omieszkał nie zwrócić na nią uwagi. Zadzwonił dzwonek, Bianka weszła do
klasy z pozostałymi licealistami. Usiadła w pierwszej lepszej ławce i od razu
zrozumiała swój błąd.
-Czy Tobie się coś nie pomyliło?
To nasze miejsce. – fuknęła jedna z dwóch stojących nad nią tapeciar.
-„Nie no, serio? Czuję, że są
jeszcze gorsze niż Roksana.” – właśnie. Roksana. Nawet ona byłaby lepsza od
całej tej sytuacji. Jest wkurzająca, wredna i mściwa, ale przynajmniej ją zna.
– Sorry. – rzuciła szybko i usiadła w ławce w następnym rzędzie, na szczęście
nikt się już nie przyczepił. Dziewczyna nie widziała jeszcze nauczycielki, więc
postanowiła szybko spojrzeć na klasę.
-„No to kogo mamy? Okay, tamte
mnie już nie lubią.” – rzuciła spojrzeniem na dwie ławki zajęte przez
dziewczyny, które wygoniły ją z poprzedniego miejsca. Już miała zacząć
analizować następną część klasy, gdy do sali weszła polonistka.
-Dzień dobry kochani, ach…jaki
cudowny mamy dzisiaj dzień!
-„Serio, czy oni tu wszyscy się
tak sztucznie uśmiechają? Poza tym mogła pominąć wątek z tą „cudną pogodą””. –
bo faktycznie na dworze było dosyć pochmurnie. – „Idealny pierwszy dzień
szkoły.”
-Na początku naszej lekcji,
chciałabym Wam przedstawić nową uczennicę, która będzie z Wami chodzić do
klasy. Bianko, pokaż się klasie. – ten sztucznie radosny wzrok wychowanki
przebijał płuca dziewczyny na wylot, więc bez słowa tylko wstała i w momencie
poczuła na sobie spojrzenia wszystkich
rówieśników. – Dobrze, w takim razie
przejdźmy już do lekcji. Ostatnio zaczęliśmy omawiać… - reszty dziewczyna już
nie słuchała. Na przerwie dziewczyna usiadła pod ścianą i czekała na zbawienie.
W momencie podeszła do niej grupka osób. Widziała ich klasie, więc miała
znikome nadzieje na bezpieczne spotkanie.
-Siema nowa. Nie umiesz się
odnaleźć, ale my Ci pomożemy. Na początek jest parę zasad, które musisz
przyswoić. – zaczęła dziewczyna z kolorowymi włosami i mocnym makijażem. Oprócz
niej stali nad nią chłopak, typowy metal, dziewczyna, prawdopodobnie fanka
mangi i anime i jeszcze jeden chłopak, sądząc po koszulce z nadrukiem Bob’a
Marley,a – fan reggae. Z kieszeni spodni, które krocze było w kolanach
wystawały jakieś woreczki, Bianka wolała nie pytać co to. Nie odezwała się
słowem, więc liczyła, że nastolatkowie odbiorą to pozytywnie.
-Okay, więc zacznijmy od zasad:
słuchasz się nas i nie próbujesz niczego robić sama, bo źle Ci to wyjdzie. –
dziewczynę lekko speszyło takie stwierdzenie, ale słuchała dalej. – Jesteś zbyt
delikatna i wyniosła na tą szkołę, ktoś Cię musi sprowadzić do parteru, po
drugie: skąd jesteś?
-A ma to jakieś znaczenie? – po
raz pierwszy się odezwała.
-Odpowiadaj tylko na zadane pytania,
skąd jesteś? – powtórzyła dziewczyna.
-Z Warszawy.
-A no tak, mogłam się domyślić,
księżniczka ze stolicy, tutaj są inne zasady niż w Warszawce, słuchasz tego,
czego słucha tłum, ubierasz się tak jak ubiera się tłum i mówisz to, co mówi
tłum, nie wykazuj się kreatywnością, bo nie masz takiej potrzeby.
-Nie jestem żadną księżniczką! –
fuknęła.
-Dobra księżniczko, nie obruszaj
się tak. Dzisiaj po szkole idziemy do parku, idziesz z nami. – nieświadoma
niczego dziewczyna zgodziła się.
-Dobra, jak się nazywasz?
-Bianka…
-Źle, nie mówimy do siebie po
imieniu, zrozumiano?
-Tak…
-Okay, będziesz…będziesz
Księżniczką, tak się przyjęło i tak będzie, rozumiesz? – Bianka niepewnie
kiwnęła głową. – Więc sztama. – dziewczyna podała nastolatce rękę na znak
zgody, natomiast szesnastolatce nie pozostało nic innego jak odwzajemnić gest.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
PRIMA APRILIS! Tak, dokładnie, to
nie koniec. Chyba nie sądziliście, że tak szybko skończę? ;) *Facebook’owi
wiedzą o co chodzi*
Kochani! Za niedługo będziemy
świętować okrągłą liczbę 30000 wyświetleń! Mam nadzieję, że pomożecie mi w tym,
a co do fabuły, to jak Wam się podoba?
Uwielbiam
Was,
Livia
*WIDZISZ = KOMENTUJESZ*
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńRozdział mega! Ale kiedy przybędzie książe Jeremi i uratuje "Księżniczkę" Zabrza?? ♥
Rodział jak zawsze mega. Nie mogę się doczekać następnego. ❤❤❤
OdpowiedzUsuńRozdział genialny i czekam na nexta 🔥🔥❤
OdpowiedzUsuń