piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 38



„-Chciałeś tego co masz. Nigdy mnie już nie zobaczysz. – odparła cicho.
-Naprawdę myślisz, że to już koniec? Chyba jednak nie zdążyłaś mnie poznać. – odpowiedział równie cicho, a na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech, gdy dziewczyna wbiła swój zapłakany wzrok w jego błękitne oczy.
-Jeśli nie chcesz jeszcze jechać…
-Nie, nie, jedźmy już. – nastolatka otrząsnęła głową i wsiadła do auta. Samochód ruszył. Za najbliższym zakrętem Biance zniknął z oczu obraz przyjaciół.”
Kiedy wyjechały na autostradę nastolatce mimowolnie spłynęło kilka łez.
-Kochanie, poradzimy sobie, obiecuję, nasze nowe mieszkanie jest naprawdę ładne i będziesz mieć blisko szkołę, wiem, będzie ciężko Ci się przyzwyczaić, ale jesteś już dużą dziewczynką. – poklepała ją po nodze mama.
-Wiem, ale to boli. Bardzo boli. – otarła szybko łzy, ale mało to dało, bo do oczu zaczęły napływać kolejne.
-Znajdziesz innych przyjaciół. – zapewniała ją.
-Ale ja tego nie chcę i skończmy już ten temat. – urwała chłodno Bianka.
***
Około 18 były na miejscu. Zabrze przypominało wyglądem Warszawę, ale dziewczyna wiedziała, że to nie to samo.
-Dzień dobry Paniom, kłaniam się w pas. – takim sposobem przedstawił się właściciel mieszkania. Nastolatka nienawidziła takich ludzi – nieszczerych, z przyklejonym uśmiechem i już wiedziała, że to zdanie będzie jak całe życie tutaj – beznadziejne.
-Witam Państwa, dziękuję za tak szybkie rozpatrzenie mojej propozycji. – mama Bianki starała się zachować spokój i nie okazywać zdenerwowania.
-To my dziękujemy, wraz z małżonką potrzebowaliśmy szybko nabywcy naszego mieszkania. – dopiero teraz Bianka zauważyła drobną, szczupłą kobietę o równie sztucznym uśmiechu i okropnej do granic możliwości sukience w kwieciste wzory. Ogólnie obydwoje wyglądali jakby zatrzymali się w latach 60. XX wieku: ona miała średniej długości włosy z wywiniętymi na zewnątrz końcówkami, jemu zaś ulizane ciemne włosy idealnie pasowały do pucołowatej twarzy. – A to klucze, oprowadzilibyśmy Panie po mieszkaniu, ale trochę się śpieszymy, będziemy jeszcze oczywiście w kontakcie, do widzenia! – i zanim się spostrzegły małżeństwo wsiedli już do samochodu i odjechali.
-To może najpierw zobaczymy jak to wygląda? – zaproponowała rodzicielka i wyciągnęła z bagażnika dwie walizki. Tylko tyle zostało z poprzedniego miejsca zamieszkania. Dziewczyna weszła z opiekunką na górę. Pierwszym szokiem był wygląd wewnętrzny bloku, w opisie było zupełnie co innego, ale Pani Czarnecka byłą dobrej myśli. Była dopóki nie zobaczyła mieszkania. Na Internecie wyczytała, że jest to mieszkanie praktycznie w stanie nienaruszonym, odnowione i bez szwanku, natomiast gdy zobaczyła je na żywo, zrozumiała dlaczego właściciele tak szybko się „zmyli”. Ściany były poobdzierane, brudne, zniszczone, sufit przeciekał, co tworzyło pleśń w rogach pokojów, nie mówiąc o tym, że wszystko było tak brudne, zakurzone i lepkie, że szkoda słów.
-Serio? Wybierałaś to mieszkanie z zamkniętymi oczami? – zapytała Bianka. Ciągle nie mogła w to uwierzyć, że nagle z dosyć dobrego życia, stabilnego i szczęśliwego, wpadła do jakiejś meliny.
-W opisie było trochę inaczej… - odpowiedziała na niewielkim wdechu matka, sama nie mogła się pogodzić z tym, co widzi przed sobą. Nastolatka postawiła walizkę w holu i podeszła do okna. Widok z niego rozciągał się na szarą kamienice i pozostałą część miasta. Ich nowego domu.
***
-Nie mogę w to uwierzyć. – po raz pierwszy od wyjazdu Bianki odezwał się Jeremi. Przyjaciele dla poprawienia sobie humoru poszli na lody, ale to mało dało, zwłaszcza, że wszyscy pamiętali ostatnie spojrzenie dziewczyny rzucone w ich stronę.
-O proszę, królewicz po raz pierwszy się odezwał. – rzucił sarkastycznie Łukasz. Chłopak nie był dłużny i też chciał mu coś odpowiedzieć, ale przeszkodziła mu Kamila.
-Chłopaki, spokój, okay? Spróbuję się skontaktować dzisiaj z Bianką, powie, jak jej minęła podróż i ogólnie jak u niej.
-Teraz bez niej to nie to samo. – westchnęła Nikola, była strasznie przybita, nawet przytulas od Artura nie pomógł.
-Najgorsze jest to, że nie ma żadnego wyjścia. – wtórowała Pola i wszyscy się z nią zgodzili, wszyscy oprócz Jeremiego…
***
Minął tydzień od przeprowadzki do Zabrza. Dzisiaj miał być pierwszy dzień Bianki w nowej szkole. Jak zwykle rano szybko się zebrała, pościeliła skrzypiące łóżko, wylała wodę z wiaderka, które stało w salonie, gdyż sufit bezustannie przeciekał.
-Pa mamo! – wykrzyczała na pożegnanie, w odpowiedzi usłyszała tylko ziewnięcie i wybiegła. Z jednym opiekunka miała rację, szkoła faktycznie była bardzo blisko, zaledwie pół kilometra od domu. Budynek nauki prezentował się podobnie rewelacyjnie jak ich mieszkanie. Z zewnątrz na murach szkoły było masa graffiti, poobijane ściany (prawdopodobnie od uderzeń), a nawet ślady po nieudanych próbach podpalenia tynku. Trawnik wokół szkoły wdzięcznie ozdabiały resztki po wypalonych papierosach i puste butelki po alkoholu.
-„Zapowiada się ciekawie.” – rzuciła w myślach i weszła do szkoły. Zaczynała polskim. Jej wychowawczynią była polonistka, więc akurat, podeszła pod ustaloną salę. Gdy zobaczyła ściany pomazane markerem, porozwalane śniadania na podłodze i wszędzie albo klejących się do siebie ludzi albo bójki. Oczywiście w związku z tym, że była nowa, nikt nie omieszkał nie zwrócić na nią uwagi. Zadzwonił dzwonek, Bianka weszła do klasy z pozostałymi licealistami. Usiadła w pierwszej lepszej ławce i od razu zrozumiała swój błąd.
-Czy Tobie się coś nie pomyliło? To nasze miejsce. – fuknęła jedna z dwóch stojących nad nią tapeciar.
-„Nie no, serio? Czuję, że są jeszcze gorsze niż Roksana.” – właśnie. Roksana. Nawet ona byłaby lepsza od całej tej sytuacji. Jest wkurzająca, wredna i mściwa, ale przynajmniej ją zna. – Sorry. – rzuciła szybko i usiadła w ławce w następnym rzędzie, na szczęście nikt się już nie przyczepił. Dziewczyna nie widziała jeszcze nauczycielki, więc postanowiła szybko spojrzeć na klasę.
-„No to kogo mamy? Okay, tamte mnie już nie lubią.” – rzuciła spojrzeniem na dwie ławki zajęte przez dziewczyny, które wygoniły ją z poprzedniego miejsca. Już miała zacząć analizować następną część klasy, gdy do sali weszła polonistka.
-Dzień dobry kochani, ach…jaki cudowny mamy dzisiaj dzień!
-„Serio, czy oni tu wszyscy się tak sztucznie uśmiechają? Poza tym mogła pominąć wątek z tą „cudną pogodą””. – bo faktycznie na dworze było dosyć pochmurnie. – „Idealny pierwszy dzień szkoły.”
-Na początku naszej lekcji, chciałabym Wam przedstawić nową uczennicę, która będzie z Wami chodzić do klasy. Bianko, pokaż się klasie. – ten sztucznie radosny wzrok wychowanki przebijał płuca dziewczyny na wylot, więc bez słowa tylko wstała i w momencie poczuła na sobie spojrzenia wszystkich rówieśników.  – Dobrze, w takim razie przejdźmy już do lekcji. Ostatnio zaczęliśmy omawiać… - reszty dziewczyna już nie słuchała. Na przerwie dziewczyna usiadła pod ścianą i czekała na zbawienie. W momencie podeszła do niej grupka osób. Widziała ich klasie, więc miała znikome nadzieje na bezpieczne spotkanie.
-Siema nowa. Nie umiesz się odnaleźć, ale my Ci pomożemy. Na początek jest parę zasad, które musisz przyswoić. – zaczęła dziewczyna z kolorowymi włosami i mocnym makijażem. Oprócz niej stali nad nią chłopak, typowy metal, dziewczyna, prawdopodobnie fanka mangi i anime i jeszcze jeden chłopak, sądząc po koszulce z nadrukiem Bob’a Marley,a – fan reggae. Z kieszeni spodni, które krocze było w kolanach wystawały jakieś woreczki, Bianka wolała nie pytać co to. Nie odezwała się słowem, więc liczyła, że nastolatkowie odbiorą to pozytywnie.
-Okay, więc zacznijmy od zasad: słuchasz się nas i nie próbujesz niczego robić sama, bo źle Ci to wyjdzie. – dziewczynę lekko speszyło takie stwierdzenie, ale słuchała dalej. – Jesteś zbyt delikatna i wyniosła na tą szkołę, ktoś Cię musi sprowadzić do parteru, po drugie: skąd jesteś?
-A ma to jakieś znaczenie? – po raz pierwszy się odezwała.
-Odpowiadaj tylko na zadane pytania, skąd jesteś? – powtórzyła dziewczyna.
-Z Warszawy.
-A no tak, mogłam się domyślić, księżniczka ze stolicy, tutaj są inne zasady niż w Warszawce, słuchasz tego, czego słucha tłum, ubierasz się tak jak ubiera się tłum i mówisz to, co mówi tłum, nie wykazuj się kreatywnością, bo nie masz takiej potrzeby.
-Nie jestem żadną księżniczką! – fuknęła.
-Dobra księżniczko, nie obruszaj się tak. Dzisiaj po szkole idziemy do parku, idziesz z nami. – nieświadoma niczego dziewczyna zgodziła się.
-Dobra, jak się nazywasz?
-Bianka…
-Źle, nie mówimy do siebie po imieniu, zrozumiano?
-Tak…
-Okay, będziesz…będziesz Księżniczką, tak się przyjęło i tak będzie, rozumiesz? – Bianka niepewnie kiwnęła głową. – Więc sztama. – dziewczyna podała nastolatce rękę na znak zgody, natomiast szesnastolatce nie pozostało nic innego jak odwzajemnić gest.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
PRIMA APRILIS! Tak, dokładnie, to nie koniec. Chyba nie sądziliście, że tak szybko skończę? ;) *Facebook’owi wiedzą o co chodzi*
Kochani! Za niedługo będziemy świętować okrągłą liczbę 30000 wyświetleń! Mam nadzieję, że pomożecie mi w tym, a co do fabuły, to jak Wam się podoba?
Uwielbiam Was,
Livia
*WIDZISZ = KOMENTUJESZ*

3 komentarze:

  1. Pierwsza!
    Rozdział mega! Ale kiedy przybędzie książe Jeremi i uratuje "Księżniczkę" Zabrza?? ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Rodział jak zawsze mega. Nie mogę się doczekać następnego. ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny i czekam na nexta 🔥🔥❤

    OdpowiedzUsuń