niedziela, 20 sierpnia 2017

Rozdział 18

"-Słońce, po prostu wiemy, że stać Cię na kogoś lepszego niż on. - odparła spokojnie Iza.
-Na przykład na Jeremiego. - dodała Klaudia i choć przyjaciółki zaczęły się śmiać to Bianka strasznie żałowała, że nie może im powiedzieć prawdy, jeszcze nie teraz."
Dni robiły się coraz dłuższe, a ujemna temperatura powoli zanikała, co oznaczało, że Jeremiego można było spotkać albo w studiu nagrywającego nowe piosenki, albo na mieście podczas spotkań ze znajomymi. Do tego dochodziły już powolne przygotowania do obozów Young Stars. O ile za dnia był naprawdę szczęśliwym i spełnionym chłopakiem, tak nocami zamiast spać obmyślał jak załatwić sprawę z mafią, a nawet jeśli udało mu się zasnąć, to śniło mu się, że zabija Biankę na oczach jej ojca, który patrzy z uśmiechem na całą sytuację, przeważnie wtedy przebudzał się oblany potem i nie mógł już później zasnąć. Do tego jednak doskwierała mu samotność, bo już za kilka dni miały być Walentynki, Artur już wczoraj wyjechał z Sylwią na kilkudniowy wypad nad morze, tymczasem jemu chyba tylko pozostanie siedzenie w domu, ewentualnie pójście na spacer. Gdzieś jednak głęboko czuł, że coś się wydarzy 14 lutego.
                         *****
Faktycznie zaraz po przerwie zimowej zaczęły się pierwsze staże w redakcji. Bianka była w pierwszej turze studentów, przez co mogła więcej czasu spędzać z Marcinem. Gdy właśnie chłopak prowadził instruktarz dla studentów do sali wszedł inny pracownik i poprosił na moment bruneta, po czym wyszli razem. Około 10 minut później Marcin wrócił i kontynuował wykład, lecz gdy wszyscy zaczęli wychodzić, dał znak gestem dłoni, żeby brunetka została.
-Za dwa dni wyjeżdżam do Warszawy i wrócę w poniedziałek. Jedziesz ze mną czy wolisz zostać? - dziewczyna na dźwięk wypowiedzianego miasta poczuła lekkie ukłucie w sercu. Stolica wzbudzała w niej za dużo wspomnień, ale szybko starała się, żeby równie szybko co się pojawiły to żeby wyleciały wspomnienia. Miała tutaj to co chciała i o tym co marzyła. Miała pracę, przyjaciół, mieszkanie, chłopaka i oderwała się od rzeczywistości, która jeszcze do niedawna ją otaczała.
-Jadę. - odpowiedziała pewnie.
                          ------
Kochani! Wiem, bardzo krótki, ale muszę przyzwyczaić się do cotygodniowych rozdziałów, dajcie mi czas, a obiecuję, nie zawiodę Was ❤️
Dziękuję i zapraszam do komentowania 💗💗

Livia

czwartek, 10 sierpnia 2017

Rozdział 17

"Dziewczyna sama nie wiedziała, czy tego chciała, czy była na tyle znużona już ucieczką, że postanowiła zdać się na los. Wraz z pocałunkiem, jej umysł się oczyścił, ze wszystkiego, miała w głowie pustkę. Chciała żyć tym co jest. Teraz i tu. A teraz i tu całowała się z najlepszym chłopakiem, którego cały czas kocha."
Minął miesiąc od wydarzenia w Poznaniu. Jeremi wrócił do Warszawy i kontynuował karierę z nadzieją w sercu, bo choć z Bianką nie wrócili do siebie, pocałunek na Starym Mieście oznaczał coś więcej niż zwykłą tęsknotę. U dziewczyny też się trochę pozmieniało. Oczywiście kontynuowała studia, ale swój wolny czas głównie poświęcała Marcinowi. Zimowa atmosfera pozwala im się zbliżyć do siebie, szczególnie, że Bianka zdała w pierwszym terminie sesję, a chłopak specjalnie dla niej wziął artykuły wymagające mniej zaangażowania artykuły. Aktualnie zakochani znajdowali się w mieszkaniu przyjaciółek, skorzystali z okazji, że Klaudia i Iza poszły na sesję na bloga Izy, a Martyna skryła się w bibliotece w poszukiwaniu potrzebnych informacji do poprawki sesji zimowej. Para leżała razem na jednoosobowym łóżku dziewczyny. 
-Co będzie jak skończy się przerwa zimowa? - zapytała po dłuższej ciszy Bianka.
-Część studentów idzie na staż do naszego biura, a po przeszkoleniu ich wyjeżdżam za granicę. - powiedział spokojnie chłopak.
-Jak to? Ile Cię nie będzie? - brunetka była mocno zszokowana.
-Od dwóch do czterech tygodni.
-I tyle się nie będziemy widzieć? - Bianka usiadła na łóżku patrząc na umięśniony tors ukochanego.
-No właśnie chciałem, żeby to była niespodzianka. - Marcin uniósł się i usiadł na przeciwko dziewczyny. - Chciałabyś może pojechać ze mną?
-Oczywiście, że tak! A gdzie? - zapytała z radosnym uśmiechem.
-Muszę napisać artykuł o Wyspach Kanaryjskich i rozumiesz, nasza gazeta jest bardzo rzetelna i ceni sobie prawdziwość wypowiedzi…
-O mamo! Jedziemy na Wyspy Kanaryjskie? - Bianka miała ochotę krzyczeć z radości. Zawsze mogła tylko pomarzyć o takim wypadzie, a teraz staje się on rzeczywistością. Zakochani przepełnieni euforią spowodowaną wyjazdem zaczęli się coraz bardziej do siebie zbliżać, lecz w pocałunku przeszkodziły im stojące w drzwiach Iza z Klaudią. Od spotkania z Jeremim dziewczyny nie przepadały za Marcinem, bo uważały, że rozbił związek Bianki z piosenkarzem. Chłopak odchrząknął i wstał.
-To ja już może pójdę, do zobaczenia Piękna. - spojrzał uwodzicielsko na ukochaną, a ta się zarumieniła, minął przyjaciółki w drzwiach i wyszedł z mieszkania.
-To papa. - Iza zdążyła jeszcze rzucić sarkastycznie zanim drzwi się zamknęły z hukiem.
-Czemu Wy go tak nie lubicie? - zaśmiała się dziewczyna wstając z łóżka.
-Słońce, po prostu wiemy, że stać Cię na kogoś lepszego niż on. - odparła spokojnie Iza.
-Na przykład na Jeremiego. - dodała Klaudia i choć przyjaciółki zaczęły się śmiać to Bianka strasznie żałowała, że nie może im powiedzieć prawdy, jeszcze nie teraz.
                       ------
Kochani! Powracam! Zrobiłam krótką przerwę, która naprawdę była mi potrzebna na uporządkowanie wszystkiego za równo w głowie jak i w życiu. Ale już wracam z regularnymi rozdziałami co sobotę, ten wyjątkowo jest w czwartek, ale z racji na powrót opowiadania i wyjątkowość tego dnia 💗
Zostawiajcie opinie w komentarzach i do usłyszenia! ❤️
Livia



sobota, 20 maja 2017

Rozdział 16



*dla lepszego efektu proponuję w momencie, gdy zobaczycie "*" kliknąć w link lub w filmik, który dam na Wattpad'ie"

"Gdy zrozumiała, co się właśnie wydarzyło szybkim krokiem ze spuszczoną głową ruszyła w stronę wyjścia. Było ciepłe, wczesnokwietniowe popołudnie zbliżające się coraz bliżej ku wieczorowi. Potrzebowała teraz posiedzieć sama i zrozumieć wszystko co się wydarzyło."
Po koncercie Klaudia i Bianka wracały do domu w milczeniu. Brunetka czuła jak przyjaciółka jest zła oraz jednocześnie zakłopotaną całą sytuacją z koncertu. W sumie to nie dziwiła jej się, tym bardziej, że wpierała przyjaciółce, że go kompletnie nie zna i nigdy nie miała z nim do czynienia. Gdy przeszły przez próg mieszkania, na powitanie dostały pytanie od Martyny niosącej właśnie talerz z tostami.
-I jak tam po koncercie? Dżeremi był czarujący? - zapytała radośnie, ale w odpowiedzi dostała tylko wściekłe spojrzenie czarnowłosej i smutną minę Bianki.
-Idę do siebie. - stwierdziła brunetka i bez słowa wyminęła przyjaciółki. Odrzuciła telefon na bok i położyła się na łóżku. Za zamkniętymi drzwiami było słychać jakieś rozmowy, trochę krzyków, a potem się uspokoiło. Brunetka jednak wolała nie wychodzić z pomieszczenia. Nie miała w ogóle nastroju do tłumaczenia dziewczynom o co chodzi. Okłamała je i do samego końca to ukrywała. W końcu zrezygnowana swoim zachowaniem, zasnęła.
                        ******
Następnego dnia Bianka obudziła się ze świadomością, że zaraz jak wyjdzie dostanie mnóstwo pytań albo oskarżeń. Dzisiaj była niedziela, więc nie musiała się nigdzie spieszyć. Około 10 stwierdziła, że może lepiej jednak wstać i stawić czoła dzisiejszym wyzwaniom. Gdy ruszyła w stronę salonu cała trójka przyjaciółka siedziała przy stole i jadła śniadanie. Dziewczyna równie zaspana zdezorientowana co zaspana spoglądała na nie z lekko niepokojącym spojrzeniem.
-No dzień dobry, siadaj, mamy też dla Ciebie śniadanie. - powitała ją rudowłosa, a reszta przyjaźnie się uśmiechnęła, nawet Klaudia, po której spodziewała się zupełnie innej reakcji. Gdy zrozumiała sytuację, zajęła swoje miejsce, a dosłownie chwilę później Martyna przyniosła jej kanapki, na których był serek biały, pomidor i ogórek zielony.
-A może by tak dzisiaj na obiad wyjść gdzieś na miasto? - zapytała Iza.
-Jasne, czemu nie? - stwierdziły z zadowoleniem przyjaciółki.
-Czyli nie jesteście na mnie złe za wczoraj? - zapytała brunetka.
-Nie no co Ty! To w sumie było dosyć kochane. - poprawiła jej nastrój Iza, a dziewczyny jej przytaknęły.
                        ******
-Jeremi, gdzie idziesz? - zapytała Agata podnosząc wzrok zza telefonu. Artur praktycznie zaraz po koncercie pojechał do Sylwii, więc zostali we dwójkę.
-Aaa…przejść się i pooglądać rożne rzeczy.
-I w ogóle nie idziesz szukać Bianki, prawda? - czasem chłopaka zadziwiało jak blondynka znała różne zachowania jego i nie tylko, ale postanowił dalej stać przy swoim.
-No dokładnie! Po co miałbym jej szukać? Jest szansa jeden na milion, że ją znajdę.
-Okay, to idź. Jestem pod telefonem. - odparła lekko znużona i z powrotem jej wzrok skierował się na ekran komórki, tymczasem Jeremi pewny swoich zamiarów wyszedł z pokoju hotelowego i ruszył w kierunku windy.
                           ******
Przyjaciółki właśnie szły po obiedzie w kierunku Starego Miasta. Postanowiły trochę rozładować emocje. Gdy znajdowały się bliżej rynku, usłyszały dźwięki fortepianu.
-Ktoś męczy fortepian. - parsknęła Martyna.
-Nie jest tak źle. - wtrąciła się Iza. - Chodźcie posłuchać. - i faktycznie, gdy tylko wyszły z jednej z bocznych alejek, stanęły ma wprost instrumentu. Wokół było pełno ludzi, choć z drugiej strony nie ma się co dziwić, w końcu jakaś atrakcja. Pianista grał tango *"Por Una Cabeza", które brunetka zaraz rozpoznała. Gdy tylko muzyk zakończył ostatnią część tanga, po rynku rozległy się oklaski, a gdy tylko pianista wstał, Bianka zamarła. Poczuła jak serce jej wali, a po plecach przechodzi ją dreszcz. Jakieś 10 metrów od niej stał Jeremi. Jak zwykle wysoki, uśmiechnięty, w białej koszulce i z kilkoma tatuażami - wspomnienia po mafii. Nie musiała długo czekać na reakcję dziewczyn.
-O matko! To Jeremi! Chodźcie! Proszę! - błagała Klaudia ciągnąc Martynę za rękę.
-Ja tu zostanę. - odpowiedziała słabo Bianka. Nie chciała teraz, po czterech latach spokojnego i szczęśliwego życia spotkać się z głównym sprawcom. Nie była gotowa. Tym bardziej, że ten sprawca był jednocześnie osobą, za którą najbardziej tęskniła i do której chciała wrócić. Tak samo było teraz. Z jednej strony najchętniej wbiegła w ten tłum i tylko wyczekiwała chwili, gdy będzie się mogła przytulić, z drugiej jednak wolałaby aktualnie zapaść się pod ziemię.
-Bianka, wszystko okay? Chodź. - Iza wyciągnęła do niej dłoń, lecz dziewczyna miała mętlik w głowie. Czy iść tam czy nie. Chce go zobaczyć, ale woli go nie czuć. Wie, że jeśli Jeremi ją zobaczy, nic nie będzie takie samo. To spojrzenie, jeden gest i koniec. Starannie układa przez cztery lata rzeźba z miliona kawałków, rozsypie się na nowo. Bianka jednak chwyciła przyjaciółkę za rękę i razem poszły za dziewczynami w kierunku instrumentu. Tłum wokół piosenkarza lekko zmalał, przez co Klaudia mogła śmiało zagadać do dwudziestolatka.
-Cześć Jeremi! - zaczęła lekko nerwowo.
-Cześć kochana, jak tam? - zapytał pokazując swój zniewalający uśmiech.
-A dobrze, wczoraj byłam na Twoim koncercie z Bianką i było wspaniale. - w jednej chwili brunetka poczuła jak przyjaciółka obejmuje ją za ramiona, w taki sposób, że nie może uciec i przysuwa na wprost chłopaka. Ich wzrok się spotyka i Bianka wręcz mogła usłyszeć te pęknięcie i trzask budowli, którą miała w sobie. Nastolatek też momentalnie się zmienił. Z promiennego uśmiechu, jego twarz zrobiła się skupiona i tajemnicza.
-Bianka…po tylu latach. - powiedział zupełnie inaczej niż wcześniej. Jego głos był głębszy i bardziej pociągający, ale też pełen troski. Robił dosyć spore przerwy między słowami. Pogładził też jej policzek. Ten gest skruszył już całkowicie ścianę między nimi. Dziewczyna nawet nie wiedziała, kiedy z jej oczu zaczęły wypływać łzy. Już nie obchodziły ją ani przyjaciółki stojące obok, ani też żadna inna osoba. Była tylko ona i on.
-Nie płacz, bo wtedy moje serce płaczę. - przyznał Jeremi i otarł kciukiem drobne łezki z policzka dziewczyny.
-Tęskniłam za Tobą. - przyznała w końcu, po części przed sobą, ale też przed nim.
-Ja za Tobą też. - odpowiedział, po czym zamknął jej lekko nabrzmiałe od płaczu usta, którym przyglądał się jakąś chwilę, w pocałunku. Dziewczyna sama nie wiedziała, czy tego chciała, czy była na tyle znużona już ucieczką, że postanowiła zdać się na los. Wraz z pocałunkiem, jej umysł się oczyścił, ze wszystkiego, miała w głowie pustkę. Chciała żyć tym co jest. Teraz i tu. A teraz i tu całowała się z najlepszym chłopakiem, którego cały czas kocha.
-------
Kochani! Nie będę się rozpisywać, ochłońcie po emocjach i napiszcie komentarz, czy Wam się podoba.
Kocham Was
Livia

sobota, 13 maja 2017

Rozdział 15

"-No dobra, niech Ci będzie, pójdę z Tobą na ten koncert, ale nie idę na żadne Meet&Greet i zaraz po koncercie wychodzimy. Okay? - przedstawiła swoje warunki.
-Jasne, jasne, dziękuję! - Klaudia ze szczęścia rzuciła się na przyjaciółkę, a Bianka pomimo, że była zadowolona z uśmiechu przyjaciółki, kompletnie nie wiedziała, co spowoduje ta decyzja."
Dzień koncertu. Dziewczyna została obudzona już o 7:30 przez przyjaciółkę.
-Bianka, no wstawaj!
-Klaudia…proszę, koncert jest dopiero o 17:00. - odparła zaspana.
-No tak, ale chcę być wcześniej pod klubem i no proszę!
-Na końcu zawsze jest luz, spokojnie. Daj mi czas jeszcze do 9:00, obiecuję, że się nie spóźnimy. Jednak, gdy kruczowłosa opuściła pokój, Biance wcale nie było do spania. Uświadomiła sobie, że dzisiaj, po czterech latach unikania tematu, na koncercie pęknie coś w niej, może nikt po za nią nie będzie o tym wiedział, ale ona już to czuła. Postanowiła jeszcze poleżeć do 9, a potem wstać idealnie na śniadanie.
-To co laski? Jakie plany na dziś? - zapytała Martyna smarując kromkę chleba masłem.
-Ja zaraz po śniadaniu widzę się z Kacprem. - Iza ostatnio spędzała mało czasu w mieszkaniu, wolała towarzystwo chłopaka. Przeważnie wychodziła zaraz po śniadaniu, albo ciemny blondyn odbierał ją spod uczelni i wracała dopiero wieczorem.
-My z Bianką idziemy na koncert.
-Tego Twojego Dżeremiego? - zakpiła Martyna, a Bianka również parsknęła cicho pod nosem.
-Jeremiego. - odpowiedziała chłodno Klaudia. Nienawidziła, gdy ktoś zmieniał specjalnie imię Sikorskiego. Zaraz jednak szybko zmieniła temat. - Dobra, ja muszę się iść wyszykować. - po śniadaniu Bianka z Martyną pomyły naczynia i posprzątały, podczas gdy Iza wybiegła po około 10 minutach na autobus. Po ogarnięciu mieszkania każda zajęła się sobą. Bianka zamknęła się w swoim pokoju. W galerii zdjęć swojego telefonu znalazła jedno z ostatnich zdjęć z Jeremim.
-To co? Widzimy się dzisiaj? Trochę tęsknię. - wyszeptała do ekranu, nagle drzwi się otworzyły i weszła Klaudia. Brunetka odruchowo się wzdrygnęła i szybkim ruchem schowała telefon pod siebie.
-Zbieramy się już? Jest 16, a jeszcze musimy dojechać i zjeść coś na miejscu. - to były chyba najspokojniej wypowiedziane przez czarnowłosą słowa dzisiejszego dnia.
-Tak, tak…jasne, przebiorę się i możemy iść na autobus. - odpowiedziała lekko zszokowana.
-To super, okay, to czekam na Ciebie. - odparła i uśmiechnęła się ciepło, a wychodząc z pokoju dodała opierając się o framugę. - Bianka, naprawdę jestem Ci wdzięczna, że ze mną idziesz na ten koncert, pomimo, że nie znasz Jeremiego, wiele to dla mnie znaczy. - po wyjściu przyjaciółki, dwudziestolatka przebrała się i wyszła z pokoju poprawiając fryzurę.
                          ******
Na miejscu dziewczyny były około 17:00.
-Klaudia, chodź coś zjeść, bo umieram z głodu, a jeszcze mamy pół godziny. - marudziła brunetka.
-W sumie też jestem głodna. - przyznała czarnowłosa i ruszyły w stronę najbliższego miejsca z szybkim jedzeniem. Po chwili poszukiwań znalazły budkę z kebabem, a przed nią kilka stolików, gdzie mogli usiąść goście. Po kupieniu szybkiego posiłku przyjaciółki usiadły przy jednym ze stolików i zaczęły plotkować, śmiać się, rozmawiać. Rozważyły swoje poglądy na temat studiów, pracy, znajomych.
-A tak w ogóle to która jest godzina? - zapytała Bianka lekko zaniepokojona.
-Jest… - Klaudia wyciągnęła telefon z kieszeni i spojrzała na ekran. - 17:25! - dziewczyny niczym oparzone zerwały się z krzeseł i biegiem ruszyły w stronę klubu. Zdążyły na ostatnią chwilę, ale i tak musiały poczekać aż ochroniarze sprawdzą bilety wszystkich osób przed nimi. Gdy dosyć dobrej postury mężczyzna sprawdzał bilet dziewczynie przed nimi, ze środka było słychać już pierwszą piosenkę "Odetchnij". Po chwili dziewczyny weszły do pomieszczenia, w którym już odbywał się koncert.
                         *****
Agata, którą chłopaki zabrali na koncert do Poznania stała z boku sceny, ale na tyle wysoko, żeby widzieć każdego fana. Jej uwagę przykuły dwie dziewczyny, których za dobrze nie widziała ze względu na panujący mrok. Postanowiła im się trochę poprzyglądać.
-Nieznajoma, ona, to ona, to ona, to ta… - śpiewał Jeremi co jakiś czas rzucając spojrzenia na Agatę, bo w końcu to ona była jego Nieznajomą. Gdy Artur śpiewał "Będę Walczył", blondynka uświadomiła sobie kto to jest i dlaczego wydawała się dziwnie znajoma. Tyle razy widziała ją na zdjęciach Jeremiego, to było oczywiste, że to Bianka. Po solówce młodszego Sikorskiego, bracia mieli zaśpiewać "Masz w sobie ogień". Gdy Jeremi zaczął śpiewać pierwszą zwrotkę, Agata dała gest do osiemnastolatka, żeby ten zszedł na chwilę do niej. Artur bacznie obserwując, kiedy ma się dołączyć, słuchał tego co mówi blondynka i faktycznie, rozpoznał w dziewczynie z tylnej ściany pomieszczenia Biankę. Naładowany energią powiązaną ze spotkaniem brunetki wskoczył na scenę idealnie w swój moment. Po tej piosence miał być występ tancerzy, więc artyści zeszli ze sceny.
-Jeremi, spójrz na tył sali. - powiedział brat z pewnym uśmiechem. Brunet rozglądał się po pomieszczeniu i gdy zobaczył to charakterystyczne spojrzenie, te czekoladowe oczy widziane z tylu metrów, poczuł jak serce mu wali. Miał ochotę teraz wyjść i dostać się na tył sali tylko po to, żeby zobaczyć ją z bliska. Artur poszedł głębiej na backstage, a Jeremi i Agata zostali sami. Nastała niezręczna cisza między nimi.
-Musisz o nią zawalczyć. Nie możesz jej stracić, nie teraz, gdy wiesz, gdzie jest. - powiedziała w końcu pewnie i ciepło blondynka. Chłopak kompletnie nie spodziewał się takich słów.
-Agata, ale ja kocham Ciebie…
-Nie, Jeremi. Nie oszukujmy się. Bądź szczęśliwy. Zrób wszystko, żeby ona była szczęśliwa. Z Tobą. - dwudziestolatek zrozumiał o co chodzi dziewczynie i pobiegł szybko do dźwiękowca. Kazał zmienić, że zamiast "Nie Uciekam", było teraz "Trzeba Żyć". Gdy wszystko było już ustawione, wszedł na scenę.
-Kochani, teraz zaśpiewam ważną dla mnie piosenkę. Piosenkę, w której opisuję, jak każdy człowiek popełnia błędy. Napisałem tę piosenkę po stracie bardzo bliskiej mi osoby dzięki uśmiecham się każdego dnia. Zrozumiałem, że trzeba żyć. No właśnie i teraz chciałem zadedykować ten utwór Biance. Wspaniałej osobie, która pomogła mi jak nikt inny. Dziękuję. - podczas tej przemowy cały czas patrzył się w tę jedyną. Tę, która na chwilę również zapomniała, co się między nimi działo i chciała tylko jego. Część dziewczyn przyglądała się jej, ale ona się tym nie przejmowała. Czuła to i faktycznie, było to dosyć niezręczne, ale teraz mało się to liczyło. Chciała się wsłuchać w słowa, które powodowały na jej skórze ciarki. Chciała to usłyszeć i zobaczyć, że chłopak tak samo żałował tego, jak ona. Teraz liczyła się tylko ona i on. Czuła się jakby między nimi nie było żadnej bariery. Jeszcze do tego dochodził fakt, że piosenkarz przez cały utwór patrzył tylko na nią i to była jedyna piosenka, na której nie zrobił żadnej interakcji z fanami. Pod koniec nastolatkowie posłali sobie spojrzenia, a Jeremi ułożył z rąk serce, na co na sali rozległ się jeden wielki okrzyk wzruszenia, tym samym Bianka ocknęła się i w momencie zarumieniła. W głowie nakłębiło jej się wiele myśli. Nie mogła tego wytrzymać. Miała zamęt. Tak jakby ktoś po długim czasie nieruszania szklanej kuli potrząsnął ją. Tylko w tym przypadku to ona była tą szklaną kulą. Gdy zrozumiała, co się właśnie wydarzyło szybkim krokiem ze spuszczoną głową ruszyła w stronę wyjścia. Było ciepłe, wczesnokwietniowe popołudnie zbliżające się coraz bliżej ku wieczorowi. Potrzebowała teraz posiedzieć sama i zrozumieć wszystko co się wydarzyło.
-----------------------------------
Aaaa…kochani! Oficjalnie mamy 15 rozdział, który jest chyba jednym z najlepszych rozdziałów całego opowiadania. Ale nie zwalniamy tempa! Następny rozdział, przyznam szczerze, też będzie super 💗✨
Zapraszam Was do komentowania i pisania swoich opinii, bo coś ostatnio rozleniwiliście się z komentarzami hahaha ❤️❤️
Uwielbiam Was,

Livia 

sobota, 6 maja 2017

Rozdział 14

"Na niebie było już mnóstwo gwiazd, jednak niektóre świeciły najbardziej. 
-Wesołych Świąt, Mamo. Wesołych Świąt, Jeremi. - wyszeptała i cicho ruszyła z powrotem do mieszkania."
              ***24 stycznia***
Dzisiaj właśnie zaczynały się pierwsze w tym roku ferie. A wraz z przerwą zimową nadeszły obozy Young Stars. Zaraz po przyjeździe braci Sikorskich, fani rozdzielili się na dwie grupy. Jedni poszli w stronę Jeremiego, a drudzy w Artura. Zaczęły się przytulasy i zdjęcia. W całej sali panował ogólny tłok i szum.
-Jeremi, jak się czujesz przed koncertem w Poznaniu? - zapytała jedna z dziewczyn starając się przekrzyczeć pozostałe fanki.
-Wspaniale. - odpowiedział brunet oddając telefon fance. - Tak jak przed każdym koncertem. Dziewczyny jeszcze próbowały przebijać się przez barierę szumu, ale w końcu jedno pytanie dobiło całą atmosferę.
-Masz jakiś kontakt z Bianką? - zapytała rozbawiona czternastolatka. Na całej sali nastała ogłuszająca cisza. Z twarzy Jeremiego zniknął uśmiech, a jego twarz zamieniła się w jakby zrobioną z kamienia. Chwilę później nie było go już w sali, wyszedł na zewnątrz nie spoglądając do tyłu i ruszył w stronę hotelu dla artystów. Artur widząc całą tę sytuację wybiegł za bratem zostawiając wszystkich w osłupieniu. Wszyscy obozowicze patrzyli po sobie i zastanawiali się, dlaczego Jeremi tak zareagował i w ogóle z jakich przyczyn padło takie pytanie.
                          *****
-Stary, wstawaj i chodź na śniadanie. - rozkazał Artur widząc brata przykrytego całego kołdrą.
-Nie. - usłyszał w odpowiedzi.
-Jeremi…nie możesz się taj załamywać. Masz wspaniałą dziewczynę, fanów, a skoro ona wolała odejść to jej strata. Powinieneś o niej zapomnieć.
-Nie rozumiesz, ja ją skrzywdziłem. Nie myślałem logicznie i zastanawiałem się, czy będę ją w stanie wyprowadzić z równowagi, a teraz żałuję. Cholernie żałuję. - przyznał wydostając się spod pościeli.
-Bracie, ja to naprawdę rozumiem i nie pochwalam tego co zrobiłeś, ale teraz musisz ponosić konsekwencje tego. Za 30 minut zaczynamy Q&A, a ja nie mam zamiaru tłumaczyć wszystkim, że mój brat leczy złamane serce. 
-Okay, okay, już wstaję.
                            *****
-Zacznę raczej ja sam, bo jak na razie nie widzę Jeremiego… - poinformował Artur wiercąc się na krześle, ale dokładnie w tym momencie wparował do tej samej sali co wczoraj starszy Sikorski.
-Przepraszam, już jestem. - uśmiechnął się ciepło do brata na znak, że jest w porządku.
-Planujecie już kolejne piosenki? - padło pierwsze pytanie.
-Tak, ostatnio mieliśmy mały przestój, ale teraz wracamy wzmocnienia i jeszcze większą siłą! - zapewnił ze śmiechem dwudziestolatek. Po kilku standardowych pytaniach, Jeremi zobaczył w górze rękę dziewczyny, która wczoraj zapytała o Biankę, ale postanowił, że jakie to by pytanie nie było - odpowie na nie.
-Co się dzieje z Bianką? Czemu już nie utrzymujecie kontaktu? - zapytała, a wzrok obozowiczów na zmianę padał to na nią, albo Jeremiego.
-Dobrze, to może jednak następne pytanie. - próbował ominąć temat Artur, ale starszy Sikorski dał mu znak, że da radę.
-Wiesz…ludzie czasem robią głupoty, za które potem muszą cierpieć. Czasem skutki są nieodwracalne, ale najważniejsze, żebyśmy wyciągali z nich mądre lekcje i wnioski.
                          *****
Bianka właśnie czekała na autobus. Na przystanku oprócz niej siedziała tylko starsza pani czytająca z zaciekawieniem artykuł w gazecie. Dziewczyna przeglądała właśnie Instagram'a, gdy podświadomie usłyszał rozmowę dwóch szesnastolatek.
-Już nie mogę się doczekać kwietnia! Jeremi będzie w Poznaniu! 
-Tak! Jeszcze sporo czasu, ale grunt, że przyjedzie! Ja kupuję bluzę!
-Ja koszulkę i silikonki. - minęły brunetkę śmiejąc się do siebie. Dziewczyna lekko zszokowana, że dlaczego akurat obok niej musiały iść, lecz nie miała sporo czasu na zastanawianie się, gdyż przyjechał autobus. Po powrocie do domu, od razu w progu zaatakowała ją Klaudia.
-Bianka… - wydłużyła ostatnią literę, co jedynie mogło oznaczać, że coś chce.
-No co jest?
-Bo moja kumpela jednak nie może iść ze mną na koncert Sikorskich i czy chciałabyś ze mną iść? Proszę. - błagała.
-Nie ma mowy, nie lubię go.
-Bianka, proszę. Nie chcę być sama na koncercie, a Ty kojarzysz Jeremiego, w końcu słuchasz moich opowieści. - Biance na moment zatrzymało się serce, bo już myślała, że okaże się, że udziela się na Jereminators.
-Nie. - stała dalej przy swojej odpowiedzi.
-No proszę! Bianka! 
-Nie.
-Proszę! 
-Nie. - dziewczyny kłóciły się, podczas gdy brunetka robiła sobie kawę.
-No błagam! Będę myć przez tydzień za Ciebie naczynia! - Biankę ten argument wyjątkowo kusił, gdyż nienawidziła myć naczyń, a w sumie fajnie byłoby zobaczyć jak wygląda teraz Jeremi i jak się zmienił przez trzy lata.
-No dobra, niech Ci będzie, pójdę z Tobą na ten koncert, ale nie idę na żadne Meet&Greet i zaraz po koncercie wychodzimy. Okay? - przedstawiła swoje warunki.
-Jasne, jasne, dziękuję! - Klaudia ze szczęścia rzuciła się na przyjaciółkę, a Bianka pomimo zadowolona z uśmiechu przyjaciółki, kompletnie nie była świadoma, co spowoduje ta decyzja.
                        ------
Kochani! Kolejny rozdział za nami! Piszcie co sądzicie! 💕💕
Co wolicie?
  1. Żeby następny rozdział był już z koncertu w Poznaniu;
  2. Żeby następny rozdział był jeszcze z YSWC i codziennych spraw;
Piszcie, które wolicie! Standardowo zostawcie komentarz, wbijajcie na grupę Jeremi Sikorski - moje nowe życie OFFICIAL GROUP i Instagram'a graphics_livia 💗🎀
Uwielbiam Was,

Livia

poniedziałek, 1 maja 2017

Rozdział 13

"Gdy poszła do kuchni zrobić sobie swoją ulubioną herbatę na polepszenie nastroju, dostała SMSa od Marcina "Przyjdź jutro do mnie o 10, będę czekał". Dwudziestolatka szybko odpisała i wzięła się za swoje sprawy."
Następnego dnia wstała około 8 i zaczęła leniwie przygotowywać się do wyjścia. Około 9:30 wyszła z mieszkania i ruszyła w stronę kamienicy Marcina. Była lekko przed czasem, ale chłopak ją wpuścił.
-Hey kochanie. - przywitali się pocałunkiem. - Co jest? Czemu miałam przyjść tak wcześnie? 
-Chciałem się pożegnać z moją Najważniejszą zanim wyjadę na Święta. - powiedział, po czym przygwoździł dziewczynę do ściany i zaczął obcałowywać jej szyję.
-Na długo? Kiedy wrócisz?
-Drugiego stycznia, ale chyba Ci to nie przeszkadza, w końcu też będziesz spędzać Święta ze znajomymi albo rodziną, prawda?
-Ach tak...tak… - czasem ciężko było zapomnieć o przeszłości. Nie chciała by ktokolwiek z jej aktualnego życia znał wcześniejsze wydarzenia.
-Ej no, miś…przecież wrócę, a wtedy to nie ręczę za siebie. - mruknął uwodzicielsko wkładając ciepłe ręce pod koszulkę dziewczynę, na co ta na chwilę wciągnęła powietrze. - Reszta 2 stycznia. Czekaj na telefon. - szepnął jej do ucha, a dla zaakcentowania jego słów podgryzł ją ucho.
-Mam iść? - zapytała lekko spanikowana.
-Tak. - odpowiedział chłodno i twardo.
-Kocham Cię. - odparła miękko i ruszyła w stronę drzwi.
-Ja też. - ponownie odpowiedział i zamknął za nią wejście do mieszkania.
                ***24 grudnia***
Gdy Bianka obudziła się zrozumiała, że dzisiaj jest najgorszy dzień w całym roku. Dzień, w którym nie czuła wsparcia od nikogo. Od czasu kłótni z matką, nie rozmawiała z żadnym z rodziców. Na codzień nie odczuwała jakoś tej pustki, ale potem następowały takie dni jak ten i wszystkie bóle wracały. Postanowiła jeszcze szybko skorzystać z faktu, że sklepy są otwarte do 12 i kupić jakieś słodkości w celu zrobienia jakiegoś jedzenia na popołudnie i wieczór.
               ***wieczorem***
Dziewczyna ubrana w biały podkoszulek piosenkarza, za dużą szarą bluzę i szare dresy siedziała z miską popcornu przed telewizorem. W programie mogła wybierać między Kevinem samym w Nowym Yorku, Grinchu, który chce zniszczyć Święta, a wspólnym kolendowaniem. Kiedy znudziło ją przerzucanie kanałów i patrzenie na szczęśliwe rodziny przy wspólnym stole postanowiła się przejść. Ubrała się, zamknęła drzwi i wyszła z budynku. Na chodnikach leżała gruba warstwa śniegu, a z nieba leciał biały puch. Dziewczyna opatulona ruszyła w stronę centrum miasta. Gdy zbliżała się do rynku widziała coraz więcej pozapalanych świateł w mieszkaniach. Większość albo zaczynała kolację wigilijną, albo była już po i wspólnie dzielili się prezentami. Bianka jedyne prezenty, na jakie mogła liczyć to życzenia złożone po części z przymusu na Facebook'u czy Snapchat'ie i pomimo, że przez cały dzień dostawała wiadomości od znajomych czy też nieznajomych o podobnej treści to wolała nie przeglądać go dzisiaj. Bała się. Bała się tych dwóch wiadomości, które może dostać. Które mogą spowodować niesamowite szczęście, ale też niewyobrażalny smutek. I choć zmieniła numer to cały czas obijały jej się dwie osoby po głowie, z którymi straciła kontakt, ale potrzebowała ich teraz jak nigdy. Mama i Jeremi. Wiedziała, że prawdziwa mama jak i ta adopcyjna myślą o niej, prawdziwa przygląda się z góry, a druga nie może sobie wybaczyć, że tegoroczne święta spędza samotnie. Myśl o rodzinie i najbliższych spowodowała łzy na zmarzniętych policzkach. Łzy, których nie mogła wytrzeć, bo było ich z każdym momentem coraz więcej, a temperatura na dworze powodowała ich częściowe zamarznięcie. Kiedy doszła do rynku wszystko było pokryte śniegiem. Jedyne światła jakie świeciły to lampy uliczne. Dziewczyna przyglądała się każdej witrynie sklepowej. Każda z nich była pięknie wystrojona w tematykę świąteczną. O tej porze w taki dzień szczególnie nabierały magii. W końcu gdy poczuła, że dalej nie jest w stanie iść, stanęła i popatrzyła w górę. Na niebie było już mnóstwo gwiazd, jednak niektóre świeciły najbardziej. 
-Wesołych Świąt, Mamo. Wesołych Świąt, Jeremi. - wyszeptała i cicho ruszyła z powrotem do mieszkania.
-----------------------------------
Kończymy w dosyć smutnym momencie, ale no sami rozumiecie. To już koniec naszego maratonu! Ale spokojnie! W sobotę już kolejny rozdział! Zapraszam standardowo na grupę i do komentowania! Bardzo mi zależy na Waszej opinii! ❤️
Zapraszam też do Julii i jej cudownego opowiadania: http://my.w.tt/UiNb/OwA38PQ3LC   💕💕
Uwielbiam Was,

Livia

niedziela, 30 kwietnia 2017

Rozdział 12

"Najgorsze jest to, że byli w każdym większym mieście w Polsce podczas trasy i za każdym razem wychodził na spacer po mieście w nadziei, że gdzieś ją spotka, ale to nigdy się spełniło. Jedyne kogo spotykał to fanki. A on szukał tej jedynej, może już trochę nieznajomej, ale najważniejszej." 
Nastał 20 grudnia. Przyjaciółki Bianki właśnie dzisiaj wyjeżdżały. 
-Ale się cieszę! Nie widziałam rodziców i Amelki od przyjazdu tutaj! - zachwycała się Martyna. Amelka to była jej młodsza siostra, z którą były bardzo zżyte. Iza i Klaudia też wyjeżdżały. One również były bardzo podekscytowane spotkaniem z rodziną. Do tego dla Izy były to pierwsze święta, które spędzała z Kacprem, co potęgowało jej szczęście.
-A Ty, Bianka? Jak tam? - zapytała czarnowłosa.
-Yyy... - brunetka nie była przygotowana na takie pytanie i próbowała na szybko coś wymyślić. - Nie wiem jak to będzie, bo rodzice wyjechali w delegację przed świętami, ale pewnie wrócą i pojadę na pierwszy dzień Świąt. - zapewniła ze słabym uśmiechem. Chciałaby całym sercem, żeby tak było, rzeczywistość niestety była bardziej okrutna.
-No to na Wigilię jedź do mnie! - zaproponowała Klaudia.
-Nie, nie...mówili coś, że wrócą akurat na Wigilię, więc pewnie tak będzie. 
-Dziewczyny...przepraszam Was, ale mój wujek już po mnie przyjechał, trzymajcie się i Wesołych Świąt. - zakomunikowała Iza, a po przytuleniu się z przyjaciółkami wzięła swój bagaż i wyszła z mieszkania. 
-Klaudia my też musimy się powoli  zbierać. - oznajmiła Martyna. Dziewczyny miały jechać tym samym pociągiem z tym, że Martyna miała wysiąść wcześniej.
-Ale Bianka zostanie sama! - czarnowłosa naprawdę bardzo przejęła się losem przyjaciółki. Była najwrażliwsza z całej ekipy i mentalnie najmłodsza, ale pomimo, że czasem irytujące było to słodkie.
-Spokojnie, dam sobie radę. - pewnym uśmiechem odpowiedziała Bianka, na co kruczowłosa uspokoiła się, a po chwili przyjaciółki żegnały się. Chwilę po zamknięciu drzwi dziewczyna zrozumiała, że naprawdę od czterech miesięcy jest sama. Wiedziała już o tym wcześniej, ale dopiero teraz to sobie uświadomiła. Gdy poszła do kuchni zrobić sobie swoją ulubioną herbatę na polepszenie nastroju, dostała SMSa od Marcina "Przyjdź jutro do mnie o 10, będę czekał". Dwudziestolatka szybko odpisała i wzięła się za swoje sprawy.
-----------------------------------
Drugi dzień maratonu! Fajny rozdział? Moim zdaniem tak 😏💕
Wbijajcie na grupę Jeremi Sikorski - moje nowe życie OFFICIAL GROUP, bo jest tam fajnie 😅❤️
A jakby ktoś chciał wiedzieć co robię poza pisaniem opowiadania to zapraszam na Instagram'a: graphics_livia 💓💓
Uwielbiam 💗

Livia